Przez Bragę do Porto – pierwszy dzień w Portugalii

7 grudnia 2017

 

Zjeżdżamy z promu w Portugalii i kierujemy się do … kawiarni. W porannym pośpiechu zabrakło czasu na kawę. Lokal znajduje się na parkingu przy przystani. Zamawiam dwie kawy i coś gadam po hiszpańsku. Pani nie rozumie NIC. Na szczęście robi kawy. 15 km stąd jest Hiszpania. Ciekawe…

Jedziemy wzdłuż wybrzeża. Moim pierwszym celem jest modernistyczny dom należący do Iconic Houses. Znajduje się w miejscowości Marinhas, nazywa się Las Marinhas, jest dziełem portugalskiego architekta powojennego modernizmu – Alfredo Viana de Lima zbudowanym dla samego siebie. Z trudem znajdujemy budynek w zaroślach przy drodze. Nie ma parkingu. Dom zamknięty na cztery spusty. Cóż, sama jestem sobie winna. Nie sprawdziłam wcześniej jakie są możliwości obejrzenia domu. Często Iconic Houses są w codziennym użytku i można je zwiedzać tylko czasami. Zapomniałam o tym w pędzie do świata.

 

 

Kilka zdjęć i uciekamy, bo krowa zastawia pół drogi.

Teraz jedziemy do Bragi i znów tylko na chwilę. Chcę wejść po pięknych schodach. Wybrałam je spośród ogromnej ilości innych zabytków tego miasta. Braga jest jednym z najstarszych miast Portugalii i jednym z najstarszych miast chrześcijańskich na świecie. Założono ją w czasach rzymskich. Niestety, prognozy pogody na noc i kolejny dzień są kiepskie. Niskie temperatury, silny wiatr i marznący deszcz. Trzeba uciekać na południe.

Idę do schodów. Dlaczego one są ważne, a nie to co jest na ich szczycie?

Oto dlaczego:

 

 

Na szczycie tych przepięknych schodów znajduje się sanktuarium zbudowane w XVIII wieku przez ówczesnego biskupa Bragi. Schody stanowią jednocześnie drogę krzyżową, a ostatnia stacja znajduje się w kaplicy na szczycie. Miejsce jest celem pielgrzymek choć nie wiąże się z żadnym cudem czy świętym. Biskup zrobił spektakularne schody, bardzo fotogeniczne, po których i ja zapragnęłam wejść na górę.

Sanktuarium Bom Jesus do Monte położone jest na szczycie zielonego wzgórza. Zanim wejdziemy na ostatni odcinek teatralnych schodów idziemy piękną leśną drogą z kapliczkami porośniętymi mchem, wśród bujnej, leśnej roślinności. Miejsce jest niezwykłe. Pozostawia niezatarte wspomnienia.

Portugalia zaczyna się więc z religijnym przytupem. Ciężko pominąć w tym kraju religijny wątek. To kraj żarliwej wiary i ogromnej ilości ociekających kosztownościami kościołów, kolonialnej, krwawej przeszłości w cieniu krzyża. Jest jak jest, przeszłości się nie zmieni.

Ale można umilać sobie czas refleksji nad okrucieństwem tego kraju nad filiżanką najtańszej w europie filiżanki kawy (nasz rekord 0,45 EUR, najczęściej 0,60 – 0,80 EUR), wybornym winem z kilku prestiżowych regionów winnych, doskonałymi ciastami z pasteis de nata na czele, świeżymi owocami morza i dorszem na wiele sposobów oraz bezkonkurencyjnym mięsem z grilla.

Wracajmy do modlitwy.

Wdrapuję się na górę. Jest tych schodów trochę. U moich stóp Braga.

 

 

To miejsce jest przewspaniałe, szarpie za duszę, bardzo romantyczne. O romantyzmie świadczy też pozostawiona na naszym miejscu parkingowym zużyta prezerwatywa i chusteczka. Tak, Portugalia to zdecydowanie kraj ultra-katolicki 😉

Z Bragi jedziemy do Porto. Mamy nadzieję zdążyć przed ulewnymi deszczami, które mają lada chwila nawiedzić Portugalię. Udaje się. Wieje jak czort, ciężkie chmury już czekają na sygnał od Boga – lać ile wlezie, ale my spokojnie parkujemy i jeszcze witamy się z gniewnym oceanem. Jest pięknie!

Witaj Portugalio!

 

 

W tym przepięknym i przepysznym kraju spędzimy kolejne trzy tygodnie jadąc z północy na południe, raczej trzymając się wybrzeża ze względu na zimno w głębi lądu. Zima na południu Europy to jednak dalej zima, dodatkowo Półwysep Iberyjski to głównie góry, w których w zimie jest zima lub przynajmniej listopad. A listopada nie lubi nikt! Na szczęście trzymając się oceanu można z powodzeniem uniknąć mrozów, a nawet osmolić biały, polski nosek słońcem, które jest sto razy mocniejsze niż u nas o tej porze. Utrapieniem będą jednak czasem mega silne wiatry i ulewne deszcze. Kamper musi być szczelny. Krowa przeciekła parę razy i trzeba było sylikonować.

Nasza trasa przez Portugalię wygląda tak:

 

Miejsca, w których się zatrzymaliśmy:

1.Braga – schody do nieba

2.Porto – porto

3.Coimbra – niezwykłe fado

4.Fatima – gigantyczne sanktuarium dla malutkiej figurki

5.Batalha – gotycki klasztor

6.Nazare – wielka fala

7.Obidos – średniowiecze ma się doskonale

8.Cabo da Roca – koniec Europy

9.Sintra – czarodziejskie góry z zamkami

10.Lizbona – pasteis de Belem i 1000 innych rzeczy

11.Evora – starożytna świątynia

12.Cabo de San Vicente – klify

13.Sagres – kemping na wydmach

14.Lagos – plaża!

15.Carvoeiro – idealna ucieczka

16.Tavira – piękna starówka.

 

w tym dużo przygód z publicznym transportem…

 

Do zobaczenia w Porto!

K