Fatima, Batalha, Nazare, Obidos – ile można zobaczyć w jeden, portugalski dzień

12 grudnia 2017

 

Portugalia obfituje w atrakcje. Każdy znajdzie coś dla siebie. Najwyższej klasy, średniowieczne zabytki, miejsca kultu religijnego, piękne plaże i góry, mnóstwo zieleni, w którą można uciec, ale też najlepsze na świecie miejsca do uprawiania sportów wodnych. Dziś jest dzień tego wszystkiego. W Portugalii masz to na odcinku 100 km.

Zostawiamy piękną Coimbrę i jedziemy dowiedzieć się, o co chodzi w Fatimie. Tak, jedziemy tam z ciekawości. To jedno z młodszych miejsc kultu maryjnego. Powstało na miejscu kilku następujących po sobie objawień Matki Boskiej, które miały miejsce od maja do października 1917 roku czyli dokładnie sto lat lemu. Matka Boska w świetlnej poświacie ukazywała się początkowo trójce dzieci, które pasły owce na okolicznych łąkach, jednak ostatnie objawienie widziało już 70 tys ludzi, którzy stopniowo przybywali w to miejsce i doświadczali podobnych doznań jak dzieci. Cud ten nazywany jest Cudem Słońca.

Już w roku 1918 stała w tym miejscu kapliczka z figurką wykonaną na podstawie opisów dzieci. Kościół uznał cud 10 lat później i wtedy została dodana figurce korona. Dwójka dzieci – Franciszek i Hiacynta – zmarła w trakcie epidemii grypy dwa lata po objawieniu, a w roku 2000 Jan Paweł II beatyfikował je. Łucja, której się pożyło, musiała długo czekać na swoją beatyfikację. Zmarła w 2005 roku, a 15 maja 2017 obecny papież Franciszek dokonał jej beatyfikacji. Historia więc bardzo współczesna.

Docieramy na miejsce. Jest słoneczny dzień. Wchodzimy na rozległy, zalany słońcem plac. Gdzie ta figurka?? Na środku placu stoi bowiem dużych rozmiarów złoty pomnik Jezusa. Żeby było wiadomo, kto tu rządzi 😉

Wchodzimy najpierw do kościoła, w którym znajdujemy nagrobki wszystkich dzieci. Kościół nie jest zbyt obszerny, plac na pewno pomaga, biorąc pod uwagę, iż Fatimę co roku odwiedza kilka milionów wiernych. Wszystko jest białe, niezwykle fotogeniczne. Przyjemnie tu. Plac jest ogromny i opada do środka, co zapewnia piękne widoki. Kościół wyznacza oś placu, która następnie przecina pomnik Chrystusa i dochodzi do zbudowanej niedawno po przeciwnej stronie nowej świątyni o ciekawej, prostej, współczesnej bryle. Od kościoła odchodzą na boki, jak rozłożone ręce Matki Boskiej, podcienia, w których można chronić się przed gorącym, letnim słońcem. Pierwotna kapliczka z malutką figurką stoi po prawo stojąc plecami do głównej świątyni. Właśnie trwa nabożeństwo przy figurce. My tymczasem z przyjemnością oglądamy mistrzostwo architektury.

 

 

 

Niektórzy przebywają plac na kolanach.

Oddalamy się pozostawiając to miejsce ludziom pragnącym duchowego skupienia.

 

Udajemy się do Batalhy obejrzeć klasztor. Klasztor Dominikanów został zbudowany w XIV wieku dla upamiętnienia bitwy między Portugalią a Kastylią. Portugalczykom pomagali Anglicy, to już wiemy.

Klasztor jest też miejscem pochówku (o jakże godnym!) królewskiego rodu Aviz.

Przybywamy tu, bo kompleks jest najpiękniejszym w Portugalii przykładem późnego gotyku, stylu tzw. manuelińskiego, który charakteryzuje się koronkową robotą w kamieniu i trochę przypomina znany z hiszpańskiej Andaluzji arabski styl mudejar. Ale co tu gadać, wystarczy spojrzeć.

 

 

W środku jeszcze ciekawiej.

 

 

Królewskie nagrobki znajdują się w okrągłej kaplicy przylegającej do kościoła.

 

 

Ten kościół jest niesamowity!

 

 

Przechodzę do klasztornych krużganków. Koronek ciąg dalszy.

 

 

Na końcu ogląda się kaplicę, która miała być najpiękniejsza, ale nie doczekała się kopuły, ma dziurę zamiast dachu. Mimo to sztukaterie zachowały się doskonale.

 

 

Skąpana w gotyku idę po głodnego męża i idziemy na portugalski obiad. Ryba, pieczone w mundurkach ziemniaki, grillowane warzywa to bardzo popularny zestaw.

 

 

Czas jechać nad ocean. Od Porto go nie widzieliśmy. Już tęsknimy. Jedziemy oglądać go w wydaniu dla ludzi o mocnych nerwach. Nazare – tu mieszka wielka fala, tu giną surferzy, tu jest ściana wysławiająca bohaterów, którzy z nią wygrali. I akurat stajemy się świadkami takiego wydarzenia. Młoda dziewczyna dostaje swoje miejsce na ściance. Pokonała najwyższą falę. Fale w Nazare potrafią sięgać ponad 20 metrów, a rekordowe mają ponad 30. Czyli ściany wody.

Nie przyjechaliśmy w sezonie gigantów, bo ten przypada w październiku, ale i tak doświadczamy żywiołu. Zjawisko wysokich fal zawdzięcza Nazare podwodnemu kanionowi – Kanionowi Nazare. Układ prądów powoduje przeciw-siłę dla zbliżającej się do brzegu wody i wypycha ją tworząc gigantyczne fale, które spektakularnie rozbijają się o wchodzący w morze klif i wystającą z wody tuż przy nim skałę-wyspę. Przybywszy na miejsce przekonujemy się, że przyciąga ono nie tylko wielbicieli wody, ale całkowicie przeciwnie, ludzi nie lubiących w ogóle dotykać wody ani nawet ziemi. Więcej, dotknięcie ziemi jest dla nich porażką! Kogo?

 

 

 

Obejrzawszy widowiskowy zachód słońca odjeżdżamy w swoją drogę. Dziś nocleg spędzimy w Obidos na placu kamperowym w cieniu pięknego akweduktu.

 

 

Jest już ciemno. Idziemy na spacer po Obidos. To małe, średniowieczne miasteczko znajduje się praktycznie w całości w obrębie murów starego miasta. Wspina się pocztówkowo na wzgórze, na którego szczycie stoi potężne zamczysko. Miasteczko liczy 3 tysiące mieszkańców, ale wkroczywszy doń czuć historyczną wielkość tego miejsca. Zamek zbudowali Maurowie po tym, jak wygonili stąd Rzymian. Ci zaś wcale nie byli tu pierwsi. Ślady osadnictwa w tym miejscu z czasów paleolitu potwierdziły wykopaliska. Przed Rzymianami mieszkali tu Celtowie. Maurów wygnał pierwszy Król Portugalii Afonso Henriques w 1148 r. Miasto zachowało praktycznie nienaruszony od średniowiecza układ, jako, że wszelkie przebudowy w upchanych do granic możliwości uliczkach wspinających się na wzgórze nie były za bardzo możliwe. Urok swój bez wątpienia zawdzięcza Obidos królowym, które od XII wieku przez kilka kolejnych były patronkami miasta, a zamek był często przez nie odwiedzany i pielęgnowany, kwitły kościoły. Do tego wszystkiego, Obidos, dziś oddalone od wody o kilkanaście kilometrów, w średniowieczu było ważnym portem. Jednak z czasem zatoka zamuliła się, aż w końcu zniknęła, pozostało jedynie przybrzeżne jezioro. To zapewne spowodowało spadek znaczenia miasta, ale też, na jego szczęście, brak nim zainteresowania ze strony wrogów. I tak sobie przetrwało piękne Obidos do naszych czasów na szczycie wzgórza.

Wieczorny spacer jest krótki, bo miasteczko jest naprawdę nieduże. 2 godziny i zajrzysz w każdy zaułek. Dodatkowo wszystko się zamyka i zamiera. Nie jest to tętniące życiem miejsce. A przynajmniej 12 grudnia. Wszystko jest już gotowe do świąt i czeka.

Do miasta wkraczamy przez bramę pokrytą w środku pięknymi azulejos.

 

 

Po przekroczeniu bramy od razu wpada się w zachwyt. Przed nami wąska uliczka, przy której stoją pomalowane na biało kamienice z żółtymi lub niebieskimi pasami okalającymi ściany, drzwi i okna. Jak się później okaże, to bardzo charakterystyczne dla całej Portugalii. Jest to bardzo stary sposób malowania budynków. Wszędzie bożonarodzeniowe światełka. Jednak mało kto spaceruje, a w knajpkach pusto. Nie mówiąc już o zamku na szczycie, który patrzy na nas ciemnymi bramami i oknami. Mimo tej pustki, a może dzięki niej miasteczko robi na nas duże wrażenie. Żałujemy, że nie możemy zajrzeć do zamkniętych już kościołów.

 

 

 

 

Wstępujemy do jednej z nielicznych, otwartych restauracji.

Obsługuje nas przemiły pan, który bierze nas za Rosjan. To normalne. Jeszcze nikt nie spytał czy jesteśmy Polakami. Z wyjątkiem jednej Polki, która spytała, czy jesteśmy z Wrocławia 🙂

Często zwracamy uwagę na tłumaczenie menu restauracji na język angielski. Ta ustanowiła swoisty rekord. Oferuje extra monitoring w postaci np. ziemniaków za 2,20 EUR.

 

 

Ubawiliśmy się.

Dobranoc i do zobaczenia rano.

.

.

.

 

 

Dzień dobry, to już rano.

Dziś święta są już na prawdę blisko. Przyjechała świąteczna Cola.

 

 

A tak wygląda Obidos w świetle dziennym. Ładne, prawda?

 

 

 

Dziś jest koniec.

Koniec Europy.

Stay tuned.

K

 

3 myśli na temat “Fatima, Batalha, Nazare, Obidos – ile można zobaczyć w jeden, portugalski dzień”

  1. Kurczę, aż mi się łezka w oku zakręciła. Tyle razy tam byłam… ech… wspomnienia.
    Po raz setny powtarzam, że zazdroszczę Wam tej podróży!

Możliwość komentowania jest wyłączona.