Palermo – zgub się

2 – 5 maja 2018

 

Piękne Palermo. Kwintesencja Sycylii. Zniszczone ulice, zniszczone budynki, zniszczeni ludzie. Autentyczne. Żywe. Pełne kontrastów, wielokulturowe. Nieoczywiste. Nasze Palermo składa się z ulicznych targowisk, odrapanych podwórek, zachwycających kościołów, gór śmieci i zawsze uśmiechniętych ludzi. Takim je zapamiętaliśmy.

Nie spieszy nam się. Mamy listę punktów, ale włóczymy się, zaglądamy. Palermo do tego zachęca. Tu ładna uliczka, tam fragment pięknej elewacji, murala, wystaje jakiś kolorowy stragan. Dajemy się wciągnąć. Poznajemy Palermo.

Określenie stolica do tego miasta nie pasuje. Nie ma w sobie nic z elegancji europejskich stolic. Palermo śmieje się z tego. Bliżej mu do Azji lub Afryki. Charakterystyczne dla sycylijskich miast uliczne targowiska w Palermo mnożą się w kilku miejscach szczelnie wypełniając ulice. Tworzą niesamowitą atmosferę orientu. Prowizoryczne stoiska uginają się pod bogactwem towarów, ludzie rozmawiają głośno, między straganami pędzą skutery trąbiąc na kupujących. Wydaje się, że jesteś w gdzieś w Chinach. Wystarczy jednak zajrzeć do wnętrza jakiegokolwiek kościoła, aby natychmiast wrócić do Europy. Zobaczysz bogato zdobione, barokowe wnętrze, świeże kwiaty.

W Palermo byli wszyscy. Sycylia to historia Europy. Grecy, Fenicjanie, Rzymianie, Wandalowie, Ostrogoci, Bizantyńczycy, Arabowie, Normanowie, Szwabowie, Neapolitańczycy, Andegaweni, Aragończycy, Austriacy, Sabaudowie, Burbonowie. I jak tu nie zwariować? A no tak, że można mieć wszystko gdzieś! Władzę i zasady narzucane przez nią traktować lekko i z dystansem. Zajmować się tym, co ważne: spędzaniem czasu z rodziną, jedzeniem, w wolnej chwili pracą 😉

W Palermo zatrzymujemy się na parkingu dla kamperów, który tak na oko był kiedyś czymś w rodzaju zajezdni autobusów lub ciężarówek. Mimo spartańskich warunków jest tu wszystko czego potrzeba kamperowcom, a autobus wiozący do centrum zatrzymuje się przy bramie. Chętnych dużo. Ruch kamperów spory. Nazywa się Idea Vacanze i położony jest u stóp najważniejszego dla Sycylijczyków wzgórza – Mount Pellegrino. Na jego szczycie znajduje się Sanktuarium św. Rozalii, patronki Sycylii. Jest jedyną osobą, której mieszkańcy wyspy ufają w 100%. Każda kolejna władza nieradząca sobie z mafią nie ma szacunku mieszkańców. Rozalii Sycylijczycy powierzają w opiekę wszystkie ofiary mafijnych porachunków i tylko na nią mogą liczyć w trudnych chwilach.

 

Monte Pellegrino

 

Codziennie, jadąc autobusem do miasta, mijamy pomnik pamięci ofiar mafii. Znajduje się przy porcie, na Piazza XIII Vittime. To współczesna, surowa rzeźba. Codziennie zastanawiamy się, jak to możliwe, że w kraju członkowskim Unii Europejskiej wciąż giną ludzie zabijani przez przestępców, którzy chodzą po ulicy tylko dlatego, że władza im na to pozwala.

 

Z naszego autobusu wysiadamy przy porcie w Palermo.

 

 

Spacerkiem kierujemy się do dzisiejszego punktu nr 1 na naszej liście. Po drodze zaglądamy w uliczki, obserwujemy placyki i wchodzimy do przypadkowego kościoła, który okazuje się nie lada niespodzianką. Na dzień dobry otrzymujemy intensywną dawkę baroku z Palermo. Podoba nam się. Przydymiony, mroczny, przytłacza detalami. Kościół św. Mateusza przy Via Vittorio Emanuele.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kościół św. Mateusza

 

 

 

 

Opuszczamy Via Vittorio Emanuele i wchodzimy w boczne uliczki.

 

 

 

 

 

 

 

Przez przypadek odkrywamy najcudowniejszy plac tego miasta. Tak uznamy na sam koniec. Plac św. Franciszka z Asyżu (Piazza S. Francesco D’Asissi) zachwyca kameralnością, elegancją i proporcjami, ale przede wszystkim przepiękną elewacją kościoła św. Franciszka. Wślizgujemy się do wnętrza i podglądamy przygotowania do ceremonii ślubnej. Udziela nam się radosna atmosfera.

 

 

 

 

 

 

 

Opuszczamy kościół i plac i idziemy dalej uliczkami w kierunku Piazza Pretoria.

 

 

 

Docieramy na Piazza Bellini i Piazza Pretoria, dwóch sąsiadujących ze sobą placów, przy których stoją trzy wspaniałe kościoły, budynek ratusza i Fontana Pretoria. To wyjątkowo urokliwe miejsce, gdzie poczujesz się trochę jak w Rzymie. Wszystko za sprawą barokowej fontanny zaprojektowanej przez toskańskich rzeźbiarzy, która miała stać we Florencji, ale władze Palermo zakupiły ją dla miasta.

 

 

 

Piazza Bellini

 

 

Na początek wchodzimy do kościoła św. Katarzyny, który ścianą boczną przylega do Piazza Pretoria, a główna brama wychodzi na Piazza Bellini.

Piękny to kościół i ciekawe miejsce. Przylega do niego dawny, klauzurowy klasztor sióstr. Idąc trasą wiodącą na kopułę kościoła można zobaczyć, jak mieszkały zakonnice, gdzie się modliły w odosobnieniu od wiernych i jak otwierały drzwi kościoła, aby nie kontaktować się z przybyszem. Z kopuły roztacza się piękny widok na Palermo.

Sam kościół to kwintesencja palermiańskiego baroku: bogato zdobionego, ociekającego złotem i intensywnymi kolorami, momentami romantycznego, a momentami dramatycznego. Wnętrze przyprawia o zawrót głowy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Trwa renowacja

 

Balkony pokoi sióstr

 

 

 

 

Linka do otwierania drzwi kościoła z chóru

 

Sklepienie kościoła od zewnątrz

 

Piazza Pretoria

 

 

 

 

Piazza Bellini

 

Wychodzimy na Piazza Bellini i kierujemy się naprzeciw, do kościoła o nazwie La Martorana. Bryła pochodzi z XII wieku, ale w okresie baroku kościół otrzymał elewację i bogato zdobione wnętrze. Jest to wnętrze niebywałe, które trzyma za łeb od początku do końca. Dzieje się tak za sprawą mozaik, które połyskują feerią barw, a głównie złotem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nie opuszczamy Piazza Bellini. Po sąsiedzku stoi Kaplica San Cataldo, jakże odmienna w stylu od pozostałych kościołów. Pochodzi z XII wieku, a jej znakiem rozpoznawczym są trzy, czerwone kopuły, bez dachówek i zdobień. Bryła przypomina bardziej stary meczet. Niewielkie, surowe wnętrze, nie tknięte ludzką ręką od średniowiecza zachwyca doskonałymi proporcjami i strzelistością. Uwielbiam takie cacka, a Palermo ma dla mnie jeszcze kolejne takie 😉

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zostajemy w okolicy, bo idziemy zaledwie 100 metrów i znów się zatrzymujemy i zastanawiam się, czy to Rzym, czy Sycylia.

Quattro Canti to wyjątkowej urody skrzyżowanie ulic, przy którym, w czterech narożnikach, stoją bogato zdobione, podobne do siebie kamienice.

 

 

 

 

Jednym z budynków jest kolejny, barokowy kościół – San Giuseppe dei Teatini. Jest ogromny i oczywiście ozdobiony z przytupem, jak przystało na Palermo.

 

 

 

 

 

Via Vittorio Emanuele, która od Quattro Canti na zachód jest deptakiem spacerujemy w kierunku katedry, zaglądając w boczne uliczki.

 

 

 

Na Sycylii trzeba spróbować cannoli, rurkę z ciasta smażonego na głębokim tłuszczu wypełnioną śmietanowym kremem i posypaną pistacjami. Ciężki deser, choć bardzo smaczny.

 

 

Zniszczone budynki w tle to nie stare ruiny. To ślady po bombardowaniach II Wojny. Budynki nie zostały odbudowane, ani rozebrane.

 

 

 

 

Przy Via Vittorio Emanuele stoi kolejny, niezwykły kościół – del Santessimo Salvatore. Wchodzi się do niego, jak do teatru po marmurowych schodach, a wrażenie to pozostaje, gdy zajmiesz miejsce na aksamitnym, miękkim krześle i rozglądasz wokół.

 

 

 

 

Efekt ten uzyskano przez zamianę orientacji kościoła po tym, jak bomba zniszczyła część prezbiterium. Ołtarz przeniesiono na ścianę boczną dobudowując podest jak scenę w teatrze. Kościół ma kształt owalny. Umieszczenie ołtarza na dłuższej ścianie dało zaskakujący, zapewne nieoczekiwany efekt.

Idziemy dalej. Włóczymy się bocznymi uliczkami, gdzie toczy się codzienność mieszkańców.

 

 

 

 

Znajdujemy ciekawą, średniowieczną elewację. Cudo! Wchodzimy do środka. Wnętrze jest zupełnie białe. Zaskakują nas kościoły Palermo.

Oto Chiesa di Sant’ Agostino:

 

 

 

 

Wychodzimy i naszym oczom ukazuje się stojący naprzeciwko, drugi kościół, którego wcześniej nie zauważyliśmy. Jest potwornie zniszczony i w tym tkwi jego niepowtarzalne piękno. Stara kartka na drzwiach informuje, iż obiekt jest miejscem działalności artystycznej. Ciekawe…

 

 

Zaglądamy na podwórka. Jest moc.

 

 

 

 

 

 

 

Docieramy wreszcie na plac katedralny, który przenosi nas z powrotem do europejskiej normalności.

Pierwotnie normańska katedra w Palermo jest wielka. Bryła jest nieregularna, z kopułami, wieżami i mnóstwem detali. Można się z niej uczyć o wszystkich stylach w architekturze, ponieważ przebudowywana była co dwa wieki od XII do XVIII. Z zewnątrz budowla robi ogromne wrażenie i naprawdę warto poświęcić energię i obejść ją naokoło. Z każdej strony wygląda inaczej.

 

 

 

 

Wnętrze na pierwszy rzut oka może zawodzić, jeśli oczekuje się palermiańskiego baroku. Powstało w XVIII wieku w stylu neoklasycystycznym. Przestronność, jasne barwy, stonowanie – tym charakteryzuje się wnętrze katedry. W kościele spoczywają wielcy władcy Palermo i Sycyli: cesarzowa Konstancja, Roger II, Henryk IV, Fryderyk II. Tu mieszkańcy modlą się do swojej patronki – św. Rozalii. Ma ona swoją kapliczkę.

 

 

 

 

 

 

Kończymy w katedrze i wracamy na naszą Via Vittorio Emanuele, która jest osią Palermo i wokół niej gromadzi się mnóstwo ciekawych zabytków i zakątków. Mijamy Park Villa Bonanno leżący u stóp normańskiego zamku, dziś siedziby parlamentu Sycylii. Najpierw podziwiamy bujną, śródziemnomorską roślinność w parku.

 

 

 

 

 

Zamek, jak przystało na władców normańskich, jest monumentalny i wielki. Nie uważam go za dzieło wspaniałe. Ewidentnie królowie nie czuli się na wyspie bezpiecznie i walory funkcjonalne przedkładali ponad estetykę. Mimo to budowla posiada charakterystyczne detale: łuki i okrągłe okienka na elewacji, gotyckie okiennice.

 

 

 

Stąd mamy już rzut beretem do dzisiejszego deseru – kościółka San Giovanni do Eremiti, który znów wydaje się bardziej meczetem niż kościołem.

Jest to niewątpliwie niezwykłe i tajemnicze miejsce. Dawny gregoriański klasztor, na którego ruinach król Roger nakazał wybudować świątynię, a arabscy murarze nadali mu lekko muzułmański kształt. Czerwone kopuły widać ponad zielenią gęsto porastającą ogród otaczający kościółek.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

San Giovanni degli Eremiti kończymy zwiedzanie.

Nasz autobus odjeżdża spod dworca Palermo Centrale. Czekamy na transport i podziwiamy dywan ze śmieci 😉

 

 

Pół godziny jazdy mija nam szybko. Całą drogę słuchamy ciekawej konwersacji. Oczywiście nie rozumiemy ani słowa. Niezwykłość rozmowy polega na tym, że kobieta i mężczyzna w średnim wieku, zapewne mąż i żona siedzą do siebie tyłem i na dodatek dzielą ich dwa miejsca i dwie siedzące na nich osoby. Gestykulacja i mimika jest wyrazista. Oprócz nas rozmowy słucha zapewne cały autobus. Nikt nie jest zdziwiony, wszyscy spokojni, tylko od czasu do czasu żywo reagują szerokim uśmiechem.

Sycylia…

 

Kościoły to niewątpliwy skarb Palermo. Warto do nich wchodzić i się zadziwiać. Jednak dusza Palermo, jak i całej Sycylii mieszka na ulicy, wśród wąskich uliczek, paplającej gawiedzi i kolorowych, uginających pod ciężarem owoców, straganów.

Targowiska uliczne.

Byliśmy w szoku i wracaliśmy na targowiska kilkukrotnie, często wpadaliśmy na kolejne przypadkowo. Bo stragany stoją na ulicy i jej odnogach, kupujący spacerują wzdłuż skrzynek z towarami, a środkiem pędzą i trąbią skutery. Można zwariować. Warto czasem podnieść głowę do góry i spojrzeć ponad baldachimy i markizy straganów. Kamienice, przy których się handluje są niesamowite, zniszczone, odrapane, często piękne, barokowe, kolorowe. Wszystko tworzy unikalną mieszankę. Podwórka i boczne uliczki też są arcy-ciekawe. Można znaleźć ciekawy mural czy bandę zawadiackich dzieciaków na rowerach, które nie boją się niczego, a drą się pełnym gardłem.

Największe targowiska to Mercato Vucciria, Mercato del Capo, Mercato Ballaro, Mercato delle Pulci (pchli targ)

 

Przydrożny stragan bez mercato. Pełno takich w Palermo.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Sezon na nespole

 

Pieczona papryka, sycylijski przysmak. To samo robi się z całymi cebulami.

 

Pieczona cebula na metalowej tacy

 

 

 

 

 

 

Juka

 

 

 

 

Nie zdziw się, jak usiądziesz w barze zmęczony, a właścicielka będzie myć obok ciebie rower swojego dziecka wylewając mydliny wprost pod twoje nogi. Gdy na nią spojrzysz i już masz ochotę coś powiedzieć, uśmiechnie się serdecznie. I siedzisz dalej z zamkniętą buzią 🙂

 

 

Nie mieliśmy szczęścia w Palermo do restauracji, a w zasadzie nie mieliśmy czasu, bo ostatni autobus na kemping odjeżdżał o godzinie rozpoczęcia włoskiej kolacji.

Dlatego trafiliśmy do Tomasso. Prowadzi knajpę Maracana naprzeciwko kempingu. Ani dobrą, ani złą, ale za to z atmosferą. Tomasso jest miłośnikiem afrykańskich masek, bo ściany restauracji są ich pełne. Ale przede wszystkim Tomasso to sobowtór, nieżyjącego już dziś, ale wtedy jeszcze tak, Tomasza Stańko. Nienaganny, czarno-biały, elegancki ubiór z nutą dekadencji, kapelusz, lekka bródka. Tomasso vel Tomasz. Co za zbieg okoliczności. Natychmiast dzielę się z Tomasso moim odkryciem i pokazuję mu Tomasza Stańko w identycznym ubiorze. Mówię mu, że to światowej sławy jazzman, bardzo dobry, na trąbce jeden z lepszych.

Tomasso nie może się nadziwić, że ma takiego sobowtóra. Nie mija 5 minut i biega po swojej knajpie z telefonem pokazując każdemu gościowi, jak gra koncert w Taorminie. Wszyscy już wiedzą, że Tomasso ma sobowtóra, sławnego jazzmena, Tomasso ma dziś dobry dzień. My też. Na koniec pamiątkowe zdjęcie.

Niestety Tomasso nie wie, że aby naprawdę upodobnić się do swojego sobowtóra musiałby przybrać raczej chmurny wyraz twarzy, a mowa ciała musiałaby być bardziej stonowana.

 

 

Wyjeżdżamy z Palermo, ale jeszcze jedziemy na wzgórza pod miastem, do Monreale. Znajduje się tam katedra, którą uważa się za jedną z najpiękniejszych świątyń na świecie.  Chcemy zobaczyć to cudo na własne oczy. Miasto położone jest na szczycie krętej drogi wspinającej się malowniczo po zielonym zboczu. W Monreale zadbano o miejsca dla kamperów. Wydaje nam się, że zmieniliśmy region Włoch. Monreale to wyjątkowo zadbane, jak na południowe standardy miasteczko, z odnowionymi budynkami, równymi chodnikami i przystrzyżonymi trawnikami. Duża odmiana po Palermo.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wreszcie katedra. To ostatnia, po Cefalu i Palermo normańsko-arabska świątynia znajdująca się na liście UNESCO.

Ta jest bezsprzecznie najpiękniejsza. Za sprawą dwóch rzeczy: spektakularnych detali zdobiących elewację prezbiterium, czyli tył katedry oraz mozaik pokrywających ściany wewnątrz świątyni.

 

Zaczynamy więc od d…py strony. A jest ona piękna!

 

 

 

 

 

Od przodu też nie jest źle. Jest na czym oko zawiesić.

 

 

Od pierwszego do ostatniego oddechu we wnętrzu katedry nie opuszcza nas zachwyt.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kaplica Giovanniego Roana, pod koniec XVII wieku biskupa Monreale, który pochodził z Hiszpanii i był wielkim miłośnikiem sztuki i architektury. To jemu normańska katedra zawdzięcza dzisiejszy wygląd, a w szczególności niezwykłe mozaiki zdobiące prezbiterium.

 

 

 

 

Wdrapujemy się na kopułę katedry i podziwiamy krużganki i piękne widoki na okolicę.

 

 

 

 

 

Czas zamienić smog i beton na czystą morską bryzę i niezakłócony błękit morza.

Czas na Rezerwat Zingaro!

 

K