W królestwie tuńczyków. Rezerwat Zingaro. Sycylia.

5 – 8 maja 2018

 

Z Monreale kierujemy się na zachód. Naszym celem jest górzysty cypel Lo Zingaro, na którym znajdują się dwa rezerwaty przyrody, i jak się okazuje, również wspaniałe widoki, cudne miasteczka i rajskie plaże.

Na punkt wypadowy do wędrówki po Rezerwacie Zingaro wybieramy malutkie Scopello leżące na południowym jego krańcu. Nie żałujemy tego już 10 km przed Scopello, a potem jest coraz lepiej.

U stóp wzgórza będącego jednocześnie cyplem Zingaro leży Castellammare del Golfo, miasto tworzące niezapomniany pejzaż sycylijskiego wybrzeża. Oglądamy go z parkingu na drodze SS187 znajdującego się tuż za lub też tuż nad Castellammare, bo droga w tym miejscu zaczyna ostro wspinać się pod górę. Kolor morza zapowiada wszystko, co najlepsze w podróży.

 

 

 

 

 

Zjeżdżamy z drogi SS187 i ciągle wspinając się pod górę dojeżdżamy do kempingu, który okazuje się najgorzej położonym kempingiem w naszej całej, rocznej podróży. W konkury może stawać tylko parking w Taorminie, o czym innym razem.

Wjazd na kemping to dziurawy, betonowy podjazd o nachyleniu co najmniej 15%. Wjeżdżamy nie bez kłopotów, a w kamperze wszystko przetacza się na tył razem z kocurami. Włosi…

Niedawno przeszedł deszcz (ten jedyny napotkany przez cały maj) i sprawił, że podłoże kempingu stało się bagniste. Po tym, jak ledwo krowa wtoczyła się pod górkę, teraz ledwo udaje nam się ustawić na miejscu. Zostajemy lekko przechyleni, bo koła zaczynają boksować. Wiemy już, że dalsze próby ruszenia pogłębią tylko problem, a wjechanie na najazdy poziomujące nie jest już możliwe, więc zostajemy. Życie kamperowca. Czasem potrzebujesz dodatkowej poduszki pod głowę, bo śpisz głową w dół.

Pan z obsługi niczym nie zakłopotany radzi, aby spróbować jutro, bo dziś może i jest miękko, ale jutro już będzie twardo, bo przecież świeci słońce 😉

Taki Włoch w Polsce to musi mieć przechlapane, jak się zorientuje, że słońca jutro nie będzie i pojutrze też nie i cały następny tydzień też nie. To musi być bolesne.

A więc jesteśmy w Agricampeggio Scopello. Widoki warte grzechu.

 

 

 

 

Od razu idziemy zobaczyć miasteczko. Scopello to mały raj na ziemi. Jeden, główny plac z fontanną, kilka odchodzących od niego uliczek, u stóp kawałek pięknego, skalistego wybrzeża z zabytkową tuńczykarnią i jedno podwórko ukryte w bramie otoczone knajpkami, na którym toczy się towarzyskie życie wioski. Na głównym placu zawsze wylegują się dwa psy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Do bram rezerwatu podwozi nas pracownik kempingu. To nam się bardzo na południu podoba. Nigdy z niczym nie ma problemu.

Rezerwat Zingaro obejmuje wschodnią część cypla, gdzie w latach 70 XX wieku miała powstać droga łącząca Catellammare del Golfo z San Vito Lo Capo leżącym na końcu cypla. Skuteczne protesty ekologów i mieszkańców okolicznych wiosek doprowadziły do utworzenia w 1981 roku rezerwatu przyrody. Dzięki temu ten malutki fragment sycylijskiego wybrzeża nie został zajechany przez ruch turystyczny i jest jednym z piękniejszych miejsc na Sycylii.

W rezerwacie nie ma nic oprócz natury. Nie ma pitnej wody i toalet. Na początku maja słońce grzeje już konkretnie. Okrycie głowy i duża butelka wody na osobę to konieczność, bo roślinność, choć bujna, jest niska. W 2012 dużą część rezerwatu strawił pożar. Natura odradza się powoli.

Nie jesteśmy doświadczonymi piechurami. Wybieramy najprostszą i najkrótszą trasę o długości 6 km biegnącą wzdłuż wybrzeża. Pozostałe są wymagające, biegną po górach. Te 6 km dla nas oznacza 12 km, bo musimy wrócić w to samo miejsce. Dlatego nie przemierzamy całego rezerwatu. Obcinamy w sumie 4km marszu.

Idzie się dobrze. Mamy buty trekkingowe. Mijamy turystów w japonkach. Bardzo im współczujemy, bo podłoże jest kamieniste i nierówne. Cóż, wszędzie są Janusze, nie tylko w Polsce 😉 (bez obrazy, Janusz)

Do rezerwatu przybywa się celem wędrówki lub relaksowania się na jednej z wielu cudownych plaż ukrytych w rajskich zatoczkach. Do tych zatoczek można dotrzeć tylko na piechotę, więc ci w japonkach uderzają na te najbliżej wejść. Posiadacze dobrego obuwia mają szansę na odpoczynek w bardziej odosobnionych miejscach. Niektóre zatoczki dostępne są tylko z łodzi, które odpływają z San Vito Lo Capo lub Castellammare.

Widoki w Zingaro są cudowne, spotykamy mało ludzi. W sezonie musi być tu piekło. Wtedy schodzenie do zatok i chłodzące kąpiele stają się koniecznością. Podłoże plaż jest kamieniste. Buty do sportów wodnych będą dobrym pomysłem.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W Scopello jemy tuńczyki i kontynuujemy w San Vito Lo Capo i dalej. Część wybrzeża Sycylii wysunięta najbardziej na zachód to zagłębie tuńczyków: począwszy właśnie w Zingaro skończywszy mniej więcej w Marsali, ze stolicą w Trapani. Z tuńczyka je się wszystko i pod wieloma postaciami. Zakochujemy się w cienko krojonych wędlinach z różnych części ciała ryby. Lekko skropione cytryną na bagietce smakują jak niebo w gębie.

Aktualnie tuńczykarnie to obiekty zabytkowe. Zmieniła się technologia połowu, a co za tym idzie wstępnej obróbki tuńczyka. Dziś kutry płyną za rybą daleko w morze i po odłowieniu jest ona sprawiana od razu na kutrze. Wtedy mięso zachowuje świeżość i delikatny smak. Często mięso od razu zostaje głęboko zamrożone.

 

 

Jedyny sklepik w Scopello prowadzi pasjonat lokalnego żarcia. Na tyłach budynku, w ogrodzie serwuje wszystko, co najlepsze z jego sklepu. Niestety, dziś nie znajduję tego miejsca na mapie. Czyżby zniknęło? 🙁

To byłaby wielka strata dla świata. Sklepik znajdował się w drugiej uliczce po prawej stronie za głównym placem. Z ogrodu roztacza się taki oto widok.

 

 

W zasadzie do Rezerwatu Zingaro przybywamy, aby zanurkować w tutejszych przejrzystych wodach. W Scopello działa jedna baza nurkowa. Na nurkowania wypływa z Castellamare. Znajdujemy bazę i właściciela. Niestety w dzień, w który chcemy nurkować nie ma nurkowania. Poza tym po deszczach widoczność jest słaba, więc nie poleca. Nie udaje nam się zgrać.

Dlatego nie opuszczamy cypla tylko przenosimy się do San Vito Lo Capo, gdzie działa kolejna baza nurkowa. Po chwili rozmowy z Roberto chcę z nim nurkować choćby w kałuży.

Jedziemy więc do San Vito objeżdżając cypel od strony zachodniej. Nie ma tego złego. San Vito to kolejne piękne miejsce, jakże odmienne od Scopello. Koniec cypla jest płaski, a góra Rezerwatu Zingaro wyrasta na obrzeżach miasteczka jak cielsko gigantycznego mamuta. Poza tym San Vito to raj plażowiczów. Plaża jest tu piaszczysta, szeroka i ciągnie się kilka kilometrów. Czujemy się jak na prawdziwych wakacjach.

W San Vito działa kemping. Roberto z bazy nurkowej w ogóle o nim nie wspomina, gdy pytam o możliwość noclegu, a drugi pracownik bazy nieśmiało sugeruje, że właściciel kempingu to lokalny mafiozo i dupek, którego nikt nie lubi.

Lokalizacja tego miejsca nie daje nam jednak wyboru. Jest najbliżej bazy i okazuje się całkiem niezły, choć właściciel, faktycznie, mógłby grać w „Ojcu chrzestnym” bez charakteryzacji. Z wielkim brzuchem, w białym kapeluszu, z sygnetem na palcu i nieodłącznym cygarem wygląda doprawdy wymownie.

Nurkowanie przypada w przyjemny dzień, choć nadlatują jakieś chmury. Widoczność w wodzie jest średnia, ciągle jeszcze woda nie oczyściła się po deszczach. Dla mnie nurkowanie kończy się po pierwszym zejściu do wody. Nie założyłam docieplenia i moje ciało wpadło w takie wibracje, że z trudem powstrzymuje szczękanie zębami, a moje usta stały się sine. Początek maja na Sycylii może zaskoczyć. Woda w morzu jest ciągle dość zimna, jakieś 15 stopni. Jestem zła na siebie i żałuję drugiego zejścia w okolicy starej tuńczykarni niedaleko San Vito. Czekam na Leszka i dwóch pozostałych nurków i rozmawiam sobie o Sycylii z pracownikiem bazy. To on opowiada mi o nielubianym przez nikogo directorre kempingu.

 

 

 

Po nurku jedziemy coś zjeść i obejrzeć miasteczko San Vito, które jest co prawda większe od Scopello, ale to wciąż malutka osada schowana przed światem za górami.

 

 

 

 

 

Kościół San Vito

 

 

 

San Vito – święty Wit – to męczennik chrześcijański, który pochodził z Sycylii. Urodził się w Mazzara del Vallo, miasteczku leżącym niecałe 100 km na południe od San Vito. Na Sycylii uznawany jest głównie za patrona zwierząt. Wiele klinik weterynaryjnych nosi nazwę San Vito.

Gdy Dioklecjan nakazał rzucić uparcie trwającego w wierze męczennika na pożarcie lwom, ten wykonał przed nimi znak krzyża i zwierzęta potulnie położyły się przed Witem.

 

Droga z San Vito do Trapani obfituje w piękne widoki. Szczególnie zdumiewająco wygląda samotna góra Monte Cofano, której olbrzymi masyw jest, podobnie jak Zingaro, rezerwatem przyrody.

 

 

 

 

Monte Cofano

 

 

Przenosimy się w kolejne piękne miejsce – Trapani i okolice.

 

K