Kalabria. Stilo i Serra San Bruno

30 – 31 maja 2018

 

Górzyste wnętrze Kalabrii coraz bardziej nas wciąga. Odległości od wybrzeża nie są duże. Można nocować nad morzem, a w dzień robić wypady w góry. Na kolejne dwa dni zaplanowaliśmy wycieczki do pobliskiego Stilo oraz mocniej w głąb lądu, do ukrytego w górach klasztoru Kartuzów w Serra San Bruno.

Stilo to kolejne, po Gerace, miasteczko z mocnymi, normańskimi oraz bizantyńskimi śladami. Wysoko nad miastem wznosi się normański zamek a 200 metrów niżej, choć wciąż nad miastem, cacko architektury sakralnej i mój dzisiejszy cel – La Cattolica.

Z kempingu Koku kierujemy się kilkanaście kilometrów wzdłuż morza, a następnie, w Monasterace Marina, odbijamy w górę na drogę SP9, która lekką serpentyną dowozi nas do Stilo. Parkujemy w przydrożnej zatoce, która równocześnie jest balkonem z widokiem.

 

 

 

 

Leszek zostaje pracować z widokiem, a ja natychmiast dostrzegam cudo z kamienia i biegnę zobaczyć, co to takiego. Schodzę po trawie i nie znajduję żadnej informacji na temat tych pięknych ruin.

 

 

 

 

W barku tuż obok, od grupy lokalesów dowiaduję się jedynie, że to kościół św. Mikołaja i że jest baaardzo stary 🙂

 

Wędruję w uliczki miasta i znów odpływam jak w Gerace. Pusto, cisza, spokój. Nie ma turystów, spotykam niewielu mieszkańców. Ludzie mieszkają tu klimatycznie, czas jakby stoi w miejscu. Zastanawiam się jakie media posiadają te zmurszałe domy z kamienia. Wszechobecne kwiaty, pnącza, kaktusy w donicach świadczą o radości. Z resztą każdy mieszkaniec, którego mijam kłania się z uśmiechem. Nie ma w tych ludziach cienia nieufności, wątpliwości. Czysta radość ze spotkania. Czy kiedyś w Polsce osiągniemy ten poziom rozwoju cywilizacyjnego?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Docieram do ruin Konwentu Klarysek z XVI w. i stojącego obok kościoła La Cattolica. Miejsce jest przepiękne. Najpierw podziwiam widoki.

 

 

 

 

Wreszcie La Cattolica. To wspaniały i pięknie zachowany przykład architektury bizantyńskiej. Cudo o pięciu kopułach pochodzi z X wieku. Wewnątrz zachowały się fragmenty fresków, najstarsze to postacie świętych greckokatolickich. Freski pokrywają ściany warstwowo, na bizantyńskich malowidłach namalowano w czasach normańskich kolejne freski rzymskokatolickie, a w późniejszych wiekach kolejne. Na jednej ze ścian znajdują się cztery warstwy fresków.

Pan, który pilnuje kościółka opowiada mi o malowidłach, których chyba jest miłośnikiem i historii kościółka. Odwdzięczam mu się informacją o Kaplicy Trójcy Św. na Zamku w Lublinie, moim rodzinnym mieście, której ściany i sufit pokrywają niezwykłe polichromie w stylu rusko-bizantyńskim namalowane na początku XV wieku. Pan zapisuje sobie nazwę miasta i zabytku. Miłe.

 

 

 

 

 

 

 

 

Wracam na dół do głównej drogi, gdzie w kamperze czeka Leszek. Na placu tuż obok znajduję wszystkich mężczyzn ze Stilo 😉

 

 

Żegnamy się z górami i zjeżdżamy na wybrzeże.

 

 

Nocujemy na kempingu Rodano koło Soverato. W zasadzie jest on jeszcze nieczynny, trwają przygotowania do sezonu, ale właściciel otwiera nam bramę i mówi, że możemy się zatrzymać na noc. Wszystkie media działają, cały kemping z miękkiej, świeżej trawki dla nas.

 

 

Okolica nie jest ciekawa, choć plaża i morze są i mają się doskonale. Nieopodal znajdujemy świetną restaurację Il Grecanico. Próbujemy tradycyjnych potraw z Kalabrii i popijamy lokalne wino. Knajpę prowadzi dwóch dystyngowanych panów. Jesteśmy pierwszymi gośćmi, w czasie, gdy jemy panowie zasiadają w głębokich fotelach i rozmawiają popijając wino 🙂

 

 

Miecznik faszerowany

 

Nazajutrz jedziemy do Serra San Bruno. To ukryty przed światem w górskiej dolinie klasztor założony w XI wieku przez św. Bruna Kartuza z Kolonii. Po tym, jak założył La Grande Chertreuse w Grenoble we Francji, wezwał go jego były uczeń, wówczas już papież Urban II do Włoch i wskazał dzikie góry Kalabrii jako miejsce założenia kolejnego zgromadzenia.

Niestety, wizyta trochę nas zawodzi. Liczyłam na zajrzenie za wysoki mur i możliwość obejrzenia zachowanych tam, romańskich budynków. Tymczasem dla turystów udostępniono tylko wystawę opowiadającą o życiu Bruna oraz historii i życiu Kartuzów. W pobliskim sklepie można też nabyć wyroby produkowane przez mnichów z różnych zgromadzeń, a przede wszystkim słynną nalewkę Le Chartreuse produkowaną od wieków przez Kartuzów z Grenoble.

Jedynym, żywym śladem działania Bruna dostępnym dla zwiedzających jest kaplica, która przetrwała od początku istnienia klasztoru

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wracamy nad morze i znów gościmy na zamkniętym jeszcze kempingu Calabrisella. Gospodarze dopiero przyjechali otwierać. Mieszkają w Turynie.

Czy tylko koty jadą wiosną przez Kalabrię?

Ustawiamy kampera w lasku sosnowym, szumi morze, jesteśmy sami. Jest cudownie. Jemy kluski z truskawkami.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jutro znów czekają na nas góry. Tym razem zostaniemy w nich na noc.

 

K