Eger, czyli smakuj życie po węgiersku

5 – 10 lipca 2018

 

Z Budapesztu przenosimy się na północny-wschód Węgier, w góry. Pomiędzy górami Matra a Górami Bukowymi, wśród malowniczo pofałdowanych wzgórz porośniętych winoroślą ukrywa się Eger.

Opuszczamy więc węgierskie niziny, choć nadal znajdujemy się na terenie Kotliny Panońskiej, co jest ważne dlatego, że możemy liczyć na gorące źródełka. Góry Matra, Góry Bukowe i dalej na północny-wschód Góry Tokajsko-Slańskie to część Karpat Zachodnich (tzw. Wewnętrzne Karpaty Zachodnie) pozostająca w ciepłym mikroklimacie idealnym do upraw winorośli i innych owoców i warzyw popularnych na południu Europy. W lipcu można liczyć np. na arbuzy.

Do Egeru dojeżdża się wyjątkowo pięknie. Droga wije się serpentyną, to wspina się, to opada. Widoki gwarantowane. Miejsc do zatrzymania, aby podziwiać, brak. No, ale nie jesteśmy w Skandynawii. Jesteśmy w post-socjalistycznej części Europy i czujemy to od Baru w Czarnogórze. Bolesne.

Eger to miasto ważne dla Węgrów. Znajdujący się tu zamek z XIII wieku stał się miejscem bohaterskiej obrony przed Turkami osmańskimi w 1552 r. Po 40 dniach oblężenia najeźdźca musiał się wycofać. Za ten wielki sukces odpowiedzialny jest Istvan Dobo. Muzeum mu poświęcone znajduje się na zamku. Osmanom ostatecznie udało się zdobyć Eger, ale dopiero w 1592 r. Zostawili po sobie w Egerze łaźnię, której orientalne wnętrza w nowym blasku po remoncie cieszą dziś oko i duszę. O muzułmańskiej przeszłości miasta przypomina też minaret, pozostałość po meczecie, który uroczo wkomponowuje się w pejzaż miasta.

Na terenie zamku znajdują się też ruiny romańskiej bazyliki z początków Egeru, a warto wiedzieć, że miasto zostało założone przez pierwszego chrześcijańskiego króla Węgier Stefana I Świętego w X wieku jako biskupstwo.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oprócz zamku i tureckiej łaźni w Egerze ogląda się barok. Barok ten jest bliższy nam, Polakom, niż barok sycylijski i czy neapolitański, ale i tu zostaliśmy przez Eger ogromnie zaskoczeni.

Dwa obiekty zasługują na szczególną uwagę. Barokowy kościół Minorytów pięknie zdobiący główny plac miasta, plac Dobo, uważany jest za najpiękniejszy, barokowy kościół nie tylko na Węgrzech, ale w całej Europie Środkowej.  Nie jestem miłośnikiem baroku, doceniam jednak lekkość budowli, wyważenie i proporcje. To niezwykle elegancki budynek.

 

 

 

Drugim obiektem, do którego warto się udać to barokowo-rokokowy budynek Liceum Karola Eszterhazyego przy placu o tej samej nazwie. Karoly Eszterhazy to ważna dla Egeru postać. Pochodzący z bogatej, magnackiej rodziny biskup Egeru przyczynił się do rozkwitu miasta w XVIII wieku i to jemu w głównej mierze Eger zawdzięcza swoją barakową elegancję.

Liceum miało być pierwotnie kolegium, ale Habsburgowie walczyli z łączeniem religii z nauką i dlatego uniwersytet zbudowany z rozmachem został zdegradowany do liceum. Nie na długo. Po śmierci króla Józefa II uparty biskup wznowił działanie uczelni. Kształcono tu pedagogów aż do 1990 roku, gdy uruchomiono dodatkowe kierunki ogólne. Od 2015 roku instytucja połaczona z dwoma innymi placówkami nazywa się Uniwersytetem Karola Eszerhazyego.

Piękne są wnętrza tego budynku i można spokojnie spędzić w nim pół dnia. Nas przyciągnęła tu niezwykła biblioteka diecezjalna, ale zwiedzanie obserwatorium astronomicznego w wieży budynku to równie ciekawe doświadczenie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Malowidło na suficie przedstawia sceny z soboru trydenckiego. Wypukłość to złudzenie optyczne. W rzeczywistości sufit jest płaski, a zabieg ma na celu podwyższenie pomieszczenia.

 

 

Wieża (Magiczna wieża), w której mieści się dziś centrum nauki i eksperymentów, w momencie powstania, w 1776, była obserwatorium astronomicznym. Na 6. piętrze znajduje się Muzeum Astronomiczne prezentujące XVIII wieczne przyrządy do obserwacji nieba. Co ciekawe, wieża stoi dokładnie na południku. W jednej z sal, na podłodze, wyznaczono linię tego południka i wyłożono ją marmurem z Carrary. Niedowiarki mogą zjawić się tu w słoneczny dzień w samo południe. Przez otwór w ścianie wpada promień tworząc na linii świetlny punkcik. Małe, a cieszy 🙂

 

 

Prawdziwym skarbem Muzeum jest znajdująca się na szczycie wieży Camera Obscura czyli teleskop służący do obserwacji nieboskłonu, ale również podglądania. Ukryta kamera wyświetla na białym blacie wszystko to, co dzieje się naokoło w mieście. Bez grama prądu i elektroniki, czysta optyka. Soczewka i lustra, operowanie którymi powoduje, że można zajrzeć w ulice miasta. Świetna zabawa wprost z XVIII wieku. Egerski teleskop jest najstarszym tego typu działającym urządzeniem w Europie.

Z wieży roztacza się wspaniały widok na Eger.

 

 

Widok na Liceum i wieżę astronomiczną spod Bazyliki znajdującej się po przeciwnej stronie placu

 

Bazylika egerska z XIX w. jest drugą co do wielkości na Węgrzech. Jej rozmiary robią wrażenie zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz.

 

 

 

Oprócz kościoła Minorytów i Liceum to nie wszystkie barokowe cacka w Egerze. Spacer ulicą Kossuth Lajos przyniesie kolejne znaleziska. Nie tak już spektakularne, ale przechadzka w cieniu starych drzew na tle zdobnych budynków nie będzie stratą czasu.

 

 

 

 

 

Eger to małe miasto, zwiedzić je można w jeden szybki dzień, lub dwa bardziej komfortowe. Ale można też wpaść w Eger jak śliwka w kompot na kilka dni i zapomnieć o bożym świecie. Tak jak my.

Wszystko za sprawą świetnego kempingu. Prowadzą go niezwykle gościnni ludzie, tacy w stylu „no problemo” i „klient nasz pan”. Oprócz tego kemping ma właściwą lokalizację. Położony jest bowiem w miejscu, które jest chyba największym skarbem Egeru – w Dolinie Pięknej Pani.

 

 

15 minutowy spacer ze starego miasta i 5 minutowy z kempingu przenosi nas w inny świat. W zboczach doliny wydrążono głębokie i długie piwnice. Tutejsza skała wulkaniczna, zwana tufem, stanowi idealne środowisko do przechowywania beczek. W piwniczkach panuje stała temperatura, w okolicach 12 stopni. Poza tym smak wina jest kształtowany przez mchy i szlachetną pleśń, które są unikalne dla tego miejsca. I coś w tym faktycznie jest, bo egerskie wino ma bardzo charakterystyczny smak.

Klimat doliny wynika z jej kształtu oraz bujnej roślinności. Piwniczki ciągnął się wokół rosnących w jej środku starodrzewów w kształt litery U tworząc zamkniętą, intymną przestrzeń. Kamienne wejścia do piwniczek, gwarne ogródki przed nimi, paleniska do robienia kociołka, sznury lampionów, wszystko tworzy niepowtarzalną atmosferę tego miejsca.

 

Zejście do doliny, już tu zaczynają się piwniczki

 

Pomnik Pięknej Pani. Kim była?

 

 

 

 

 

Trwa Mundial, ciągle kibicujemy.

 

 

W Egerze spędzamy pięć dni, a każdy jest wypełniony od poranka do wieczora. Nigdzie się nie spieszymy, na Węgrzech nie wypada. Symbolem węgierskiego braku pośpiechu jest kociołek z gulaszem. Im dłużej spokojnie pyka nad paleniskiem tym smaczniejszy posiłek czeka na końcu. Kilka godzin to nie przesada. Zawartość nie może bulgotać, w zasadzie należy utrzymywać wysoką temperaturę, aby unosiła się para, ale bez zagotowania płynu. Wtedy mięso będzie miękkie, a piąty smak, umami, w połączeniu ze słodyczą marchewki i różnokolorowych papryk rozpieści podniebienie. Do tego wyborne, ciężkie, piwniczne wino z egerskich piwniczek i życie nabiera sensu.

Wino to druga religia Egeru. Tradycja uprawy i produkcji wina sięga tu średniowiecza i w niczym nie ustępuje Francji czy Włochom. Uwielbiamy egerskie wina, które za każdym razem, gdy tu jesteśmy są coraz lepsze (to nasz trzeci raz w Egerze).

Poprzednia nasza wizyta związana była z konkretnym wydarzeniem – Świętem Egerskich Bikaverów i to wtedy naprawdę doceniliśmy to popularne w PRL-u, bo jedyne dostępne obok Kadarki, czerwone wino. Nietrudno się domyślić, że prawdziwy smak byczej krwi ma się nijak do znanych nam zlewek w butelce z charakterystyczną czerwoną etykietą z bykiem.

Tym razem na Święto Bikaverów trafiamy przypadkiem. Mamy szczęście. To huczna impreza i można tu spróbować najlepszych win z Egeru, ale też posmakować kuchni pasującej do tego ciężkiego wina. Wszystko dzieje się w Ogrodzie Arcybiskupim, w pięknych okolicznościach przyrody.

 

 

Poznajemy sędziów konkursu na najlepszego bikavera. Sędziowie rekrutujący się z mistrzów winiarstwa przybyłych na konkurs z całego świata maszerują w togach prowadzeni przez prawdziwą orkiestrę dętą. Nie ma żartów.

 

 

 

 

W Egerze działa elitarne Egerskie Towarzystwo Rycerzy Turystyki Winnej, które stoi na straży jakości lokalnych win. Mówiłam, że religia.

 

No i oczywiście termy. Egerskie kąpielisko zadowoli gościa w każdym wieku. Dzieciaki nie będą się nudzić w licznych wodnych atrakcjach przygotowanych specjalnie dla nich, miłośnicy ostrego pływania wskoczą do olimpijskiego basenu, a osoby potrzebujące oczyścić ciało i duszę udadzą się do części leczniczej oraz tureckich łaźni.

Oto miłośnik pływania:

 

Miłośnicy powolnego, węgierskiego stylu życia:

 

 

 

Oprócz egerskiego kąpieliska w promieniu 20 km znajdziemy trzy inne ośrodki.

Sprawdzamy dwa: w Bogacs oraz w Demjen.

Bogacs to popularne kąpielisko dla rodzin z dziećmi. Miłośnicy pływania będą zawiedzeni, bo nie ma tu porządnego basenu pływackiego. Za to dzieciaki będą zachwycone. Jest dla nich mnóstwo atrakcji, ślizgawek, wodnych placów zabaw podzielonych na grupy wiekowe. Część lecznicza to dwa nieduże baseny po brzegi wypełnione ludźmi. Tłumy męczą nas, ale testy to testy. Trzeba popróbować wszystkiego. Ogromnym atutem Bogacsa jest bogata oferta gastronomiczna. Spróbowaliśmy tu wybornych dań węgierskiej kuchni. W zasadzie lepszego żarcia niż w Bogacsu już nie spotkaliśmy. Może to dlatego, że punktów jest kilkanaście, a serwują podobne jadło. Konkurencja podnosi jakość. Także nie ma tego złego.

Za to termy w Demjen są super. Jeśli nie chcesz eksplorować wydrążonych jaskiń wypełnionych wodą, a jedynie zażywać leczniczych kąpieli, jak my, portfel nie ucierpi. Wody Demjen są niezwykle bogate w życiodajne pierwiastki. Po tych kąpielach odczuliśmy wyraźne rozluźnienie i poprawę samopoczucia. Magia.

Langosz plus jajeczne kąpiele. Hedonizm w czystej postaci.

 

 

 

Nie darujemy rodzicom tak ławo. Muszą popróbować trochę kociego życia. Przenosimy się!

 

Jedziemy do Tiszafured.

 

c.d.n.

 

K