Hamburg mokry i szybki

W drodze do Danii zrobiliśmy dwudniowy przystanek w Hamburgu. Zajechaliśmy w niedzielę nocą po G20. Była pogodna, spokojna noc.

Od poniedziałku rano Hamburg zaczął płakać i płakał przez 3 dni z krótkimi przerwami na gorące słońce i odparowanie. Oglądaliśmy więc głównie strugi spływające po kamperze, ale odpoczynek po wyławianiu Czarnego z gówna należał nam się jak psu zupa.

Byłabym jednak głupia, gdybym nie poszła do słynnej Kunsthalle posiadającej potężne zbiory sztuki z Europy. Skoro pada, to najlepszą alternatywą jest być pod dachem i obcować z pięknem. Gdy tylko rozpogodziło się na chwilę, siup w autobus i jadę do metra, a metrem do centrum. W Hamburgu kemping położony najbliżej centrum znajduje się przy sklepie Ikea, hehe.

Kunsthalle nie zawiodło. Ogromne zbiory malarstwa niemieckiego i europejskiego oraz rzeźby wielkich mistrzów. Kąpiel w sztuce. Warto przyjechać do Hamburga choćby tylko dla tego muzeum. Chociaż to nie jest jedyny argument, dlaczego miasto warte jest wizyty.  Szkoda, że pogoda nam nie pomogła, czuję niedosyt.

Wróćmy do Kunsthalle. Mam kilka znalezisk.

 

Z malarstwa średniowiecznego mam mocno krwawą scenkę z filmu Kill Bill 😉

 

Mam parę podejrzanych typków: byka i osła, których spojrzenia nie są przychylne Jezuskowi…

 

oraz Jezuska o nadzwyczajnej muskulaturze:

 

 

Idąc dalej chronologicznie mam wspaniały, zaskakujący obraz Caspara Friedricha przedstawiający mężczyznę tyłem patrzącego na zamglone góry. Pisząc to jestem w Norwegii i wcale nie dziwię się jego zadumie nad pięknem tego widoku 😉

 

 

Zaciekawił mnie portret niewidomego mężczyzny – zwróciłam uwagę na jego oczy.

 

 

Tutaj chyba scena uwodzenia. Śpiesz się, śpiesz kolego, bo niedługo czoło na plecach… 😉

 

 

Ten maleńki obraz jest jak fotografia. Wgapiam się dłuższą chwilę w szczegóły ubioru i wyposażenia i kolorystykę. Cudeńko!

 

 

Zachodzę do XVII wiecznych mistrzów i znajduję taki obrazek. Jako dziecko wygryzałam takie same maski w naleśnikach.

 

 

Nie trzeba jechać na biegun, żeby zobaczyć pękniętą krę lodową. Ten obraz jest ogromny, bardzo realistyczny i naprawdę wieje zimnem.

 

 

Znajduję polski akcent – obraz Henryka Siemiradzkiego z końca XIX w.

 

 

Z XX wiecznych mistrzów znajduję rzeźby Alexandra Caldera. Bardzo je lubię.

 

 

I chudzielców Giacomettiego, których uwielbiam.

 

Pięknie złotą rybkę Paula Clee

 

 

Odkrywam niezwykłe portrety Anity Ree (malarka z początku XX w.)

 

 

Znajduję brutalnie brzydki obraz matki z jeszcze brzydszym dzieckiem…

 

 

I o podobnej tematyce i równie „niepiękny” obraz Oskara Kokoschki

 

 

Oglądam dwa słynne Munchy

 

 

Z całkiem współczesnej półki mam brzydkich panów związanych w kokon

 

 

Jako dziecko tak właśnie wyobrażałam sobie „duchy”, które przyjdą mnie straszyć 🙂 A to tylko powieszone kawałki filcu.

 

 

Odkrywam japońskiego artystę On Kawara (ur. 1933), który codziennie wysyłał telegramem do przyjaciół zapis bieżącej daty z dopiskiem „Żyję dalej” lub „Wstałem o godzinie …”. Najbardziej nietypowa autobiografia… Przypominam sobie, że widziałam już taką datę w Bojimans Museum w Rotterdamie, ale tam była data z roku 1968! Co za szalony gość!

 

 

I znajduję instalację stawiającą pytanie bliskie memu sercu. Czy sztuka może leczyć?

 

 

Wracam z wycieczki pokrzepiona mimo strug deszczu.

 

W autobusie miejskim można poczytać. Fajny pomysł!

 

 

Skoro już jestem w strefie wpływów kiełbasek – to poproszę. W Niemczech kiełbaski są dobre. Wszędzie. Kiełbasa i piwo muszą być dobre, jak nie, to znaczy, że koniec świata.

 

 

Kolejnego dnia, gdy na chwilę pojawia się niebo na niebie, jedziemy pospacerować wśród hamburskich ceglanych spichlerzy pnących się ku niebu wzdłuż kanałów. Jest klimat, jest unikalny, to lubimy. Dusza Hamburga jest tu, wśród tych dumnych, ciemno-ceglanych budynków przeglądających się w brunatnej wodzie kanałów. Podoba nam się, mimo pochmurnego dnia, a może właśnie do takiej pogody Hamburg pasuje?

 

 

Punktem kulminacyjnym jest dla nas dziś budynek Elbphilharmonie Hamburg. Przepiękny to budynek. Zaprojektowany przez szwajcarskie biuro  Herzog & de Meuron góruje nad miastem. W jego nadbudowanej na dawnym, ceglanym magazynie czapie ze szkła niebo i słońce odbija się milionem barw. Refleksja przychodzi jednak, gdy dowiadujemy się, iż budowa trwała 5 lat i kosztowała prawie 900 mln euro. Warto było? Opłacało się?

 

 

Wjeżdżamy długimi schodami ruchomymi, które nie jadą prosto do góry tylko zakrzywiają się, przez co nie widać ich końca, na taras widokowy. Z tarasu rozciąga się widok na port i miasto.

 

 

 

Toaleta toaletą, ale w filharmonii trzeba być eleganckim do końca 😉

 

 

Ale to nie wszystko. Chcę zobaczyć kompleks budynków z lat 20 XX wieku w stylu tzw. ekspresjonizmu ceglanego tworzących Kontorhausviertel. Wraz z dzielnicą spichlerzy wpisane są na listę dziedzictwa kulturalnego UNESCO.

Jakże imponujące i gigantyczne są te budynki! Ciekawe czy ktoś liczył w nich okna. Elewacje z cegły klinkierowej oraz kształty budynków tworzą ich charakter. Nawiązują do portowej / morskiej tradycji Hamburga. Przypominają gigantyczne transatlantyki i świadczą o potędze miasta z początków XX wieku.

 

 

Hamburgu, chyba się jeszcze zobaczymy. Tymczasem czas jechać do Danii, bo północ nie poczeka i zrobi nam zimno.