Południowo-wschodnie wybrzeże Hiszpanii

24 grudnia 2017 – 17 lutego 2018

 

Półtorej miesiąca, a ile pominiętych miejsc! Tam nie sposób się nudzić. Kto się nudził na południu Hiszpanii to chyba jest człowiekiem z gruntu nieciekawym niczego 😉

Andaluzja, Walencja, Murcja, Katalonia. Cztery wściekle ciekawe regiony posiadające odrębną kulturę, zwyczaje kulinarne, inne krajobrazy i architekturę. Można wpaść jak śliwka w kompot na wiele miesięcy, no ale NIESTETY nie mieliśmy aż tyle czasu. Musimy się spieszyć 😉

Jaka była pogoda w te zimowe miesiące? Różnie. Sprawdzanie prognozy stało się naszym natręctwem. Od pogody zależało bowiem, gdzie jutro pojedziemy i czy w ogóle. Były silne wiatry i burze, były też mrozy, ale i okresy pięknej, słonecznej pogody. Zima na południu bywa zdradliwa. Największym utrapieniem wybrzeża są silne wiatry i ulewy, a wystarczy pojechać 20 km wgłąb lądu czyli w góry, aby ten deszcz stał się śniegiem. Raczej trzymaliśmy się morza i tylko dwa lub trzy razy pojechaliśmy trochę wgłąb lądu, gdy pogoda była ładna. Minus jeden czy dwa to jeszcze nie tragedia, ale większy mróz jest nieprzyjemny, gdy musisz iść rano pod prysznic. Może zamarznąć instalacja w kamperze, a mamy jeszcze zwierzaki, które nie są niedźwiedziami polarnymi, lubią ciepełko. Nie chcieliśmy kłopotów. Andaluzja jest oczywiście najcieplejsza, bo leży najbardziej na południu, tam temperatury były właściwe – wokół 15 stopni w dzień i 10 w nocy. Jednak w miarę posuwania się na północ robiło się chłodniej – 10 stopni w dzień i kilka w nocy. Zimowe kurtki i czapki były ciągle potrzebne.

 

 

Najcieplejsze regiony Europy są oblegane zimą przez tymczasowych rezydentów z północy. Zrozumieliśmy, jak duży jest to przemysł i jak dobrze funkcjonuje. W najpopularniejszych kurortach nie było czasem miejsc dla kampera. Wszystko zajęte przez zimujących emerytów. Kempingi mają dla nich specjalne, długoterminowe oferty. Ceny są śmiesznie niskie od 200 do 400 EUR za miesiąc pobytu kampera czy przyczepy. Czasem spotykaliśmy ludzi w naszym wieku lub młodszych i wtedy radowało się nasze serce. Ale zimą podróżują jednak głównie emeryci. Taka prawda.

 

 

Południowe wybrzeże Hiszpanii jest więc siłą rzeczy bardziej uprzemysłowione i zabudowane, a czasem zabetonowane wręcz. Są oczywiście miejsca piękne, ale trzeba ich poszukać, nie są na wyciągnięcie ręki jak na północy. Zdecydowanie najciekawszą krainą południa jest Andaluzja. Mieszanka kultur decyduje o jej atrakcyjności. Silne wpływy arabskie i romskie czynią Andaluzję niezmiernie kolorową i egzotyczną. Ma doskonałe jedzenie, oliwę, wino, ryby i oczywiście tapas, którego Sevilla jest kolebką. To tu zamawiając piwo zawsze dostaniesz jakiś drobny tapas gratis, z głodu nie umrzesz.

 

 

Piękne wybrzeże ma Kadyks i okolice czyli Wybrzeże Światła położone jeszcze na Atlantyku. Cudny Gibraltar, z którego widoki pozostają w pamięci na zawsze, surferskie okolice Tarify, skaliste wybrzeże u stóp Sierra Tejada czy Sierra Nevada, serpentyny Cabo de Gata, Costa Blanca, czy wybrzeża katalońskiego, jest gdzie odpoczywać, gdzie podziwiać, gdzie jeść dobre jedzenie i pić dobre wino.

 

 

Trasa naszego przejazdu wygląda mniej, więcej tak:

 

Dla wielbicieli miast będziemy mieć: Sevillę, Jerez, Kadyks, Kordobę, Granadę, Walencję, Kartaginę, Barcelonę i Gironę. Kilka lat wcześniej poznaliśmy Malagę, Alicante, Murcię, Tarragonę i znów Granadę i Barcelonę. Mamy więc spory przegląd hiszpańskich miast nad Morzem Śródziemnym i trzeba przyznać, że jest to mieszanka doskonała, bo niesamowicie różnorodna. Każde z tych miast reprezentuje swój niepowtarzalny styl, wyróżnia się czymś unikalnym. Nie ma lepsze, gorsze. Inne.

 

 

Warto też jechać w góry. Tam jest zupełnie inna Hiszpania niż ta turystyczna wzdłuż wybrzeża. Maleńkie, białe wioski poutykane w górach są przepiękne. Oferują ucieczkę, piękne widoki i niepowtarzalną, hiszpańską gościnność, o której czasem zapominają mieszkańcy zatłoczonego wybrzeża.

 

 

Co zostanie w naszej pamięci szczególnie? Białość Kadyksu, ogrom Wielkiego Meczetu w Kordobie, pokaz flamenco w Sevilli, marokański Tanger, pueblos blancos w górach Grazalema, katalońscy ekscentrycy: Gaudi i Dali, ale też smak świeżej oliwy i pomarańczy. Najważniejszy był jednak andaluzyjski czas z rodziną, wspólne zwiedzanie pięknych miejsc, próbowanie tapas, nocne rozprawy przy kamperze.

 

 

 

 

Zaczynajmy więc.

El Rocio – miasto bez asfaltu, gdzie czas nie płynie, jest dużo ptaków, koni, tajemniczych bractw, pomnik Jana Pawła II, XII-wieczna figurka i najlepsze churros w Hiszanii, gdzie mieszka 1 500 osób, ale raz do roku przyjeżdża milion.

Tu zjechała się rodzina Kajak – Rocha – Kowalczyk 😉

Stay tuned

 

K