Sewilla – szalona mieszanka kultur

26 grudnia 2017 – 1 stycznia 2018

 

Sewilskie dni. Energia tego miasta udzieli się każdemu. Wesoły gwar, pełne ulice i bary. Bogactwo miesza się ze skromnym życiem. Zielone, czyste patia domów i zakurzone ulice, żarliwe, obrzędowe chrześcijaństwo i silne wpływy arabskiej kultury. Doskonałe tapas, wino i oliwa. Odpoczynek w cieniu drzewek pomarańczy. Czego chcieć więcej, aby cieszyć się życiem?

Odwiedzamy Sevillę kilka razy stacjonując w El Rocio. Za każdym razem wciąga jak wir. Turyści przyjeżdżają tu zobaczyć największą na świecie katedrę oraz oglądać kolorowe obchody Wielkiego Tygodnia, nigdzie tak hucznie nie obchodzonego, jak w Sevilli. Kolorowe procesje ruszają z każdego kościoła, a prowadzi je figura świętego niesiona przez członków bractwa opiekującego się daną figurą przez cały rok. Niesienie figury poprzedzone jest wielomiesięcznymi ćwiczeniami, ponieważ panowie niosą pioruńsko ciężką platformę na ramionach a głowy maja ukryte pod platformą, co oznacza, że nic nie widzą.

My akurat wybraliśmy te drugie Święta, ale i tak tłumy oblegają miasto. Panuje atmosfera lata. Ludzie spacerują, jedzą lody, sączą drinki w ogródkach. Sewilska starówka jest duża i dużo w niej wartych odwiedzenia miejsc.

Sewilla swój niepowtarzalny urok zawdzięcza bez wątpienia Arabom, a następnie od XIII wieku Królom Katolickim, którzy Sewillę wybrali jako centrum kolonialnej Hiszpanii. Kryzys miasta przyszedł wraz z upadkiem kolonializmu w XVII wieku i trwał praktycznie nieprzerwanie do XX wieku. Jednak żywotność Andaluzyjczyków i ich duma doprowadziły do ponownego rozkwitu miasta po reżimie Franco już jako gospodarczego i turystycznego centrum regionu, czego zwieńczeniem było Expo w 1992 roku.

Oto nasz wybór, który wynika z dostępności atrakcji w tym czasie (internetowych biletów do katedry na te dni już nie było, co oznaczało kilkugodzinne stanie w kolejce) i ich bliskiej sobie lokalizacji, aby nie pokonywać zbyt dużych odległości.

 

  1. Real Alcazar de Sevilla

Połączenie dawnego, mauretańskiego zamku z pałacem królów hiszpańskich dobudowanym w stylu mudejar. Nie jest tak wystawny jak Alhambra, ale za to wypełnia centralną część starego miasta – jest na wyciągniecie ręki. Po przekroczeniu bram przenosimy się w baśń z tysiąca i jednej nocy. Koronkowo zdobione komnaty, patia, fontanny i ogrody pełne egzotycznych roślin i szemrzącej wody. Miejsce wprost stworzone do letniego wypoczynku. Jednak królowie ciężko tu pracowali przez siedem wieków. Pałac był świadkiem decyzji o wysłaniu ekspedycji Ferdynanda Magellana w świat, jak również w tym pałacu Krzysztof Kolumb składał pierwszy, oficjalny raport ze swojej wyprawy. Ciekawe, czy przygotował ładne slajdy 😉

 

 

2. Barrio de Santa Cruz.

Za murami Alkazaru ukrywa się perła Sevilli – dawna dzielnica żydowska Santa Cruz. Ostatnią jednak rzeczą jaką tam znajdziemy to ślady Żydów. Po tym, jak zostali z Hiszpanii wypędzeni przez Królów Katolicki dzielnicę zasiedlili Hiszpanie wymieszani z ludnością pochodzenia romskiego. Tak urodziła się kultura Flamenco, unikalna dla południa Hiszpanii, w szczególności Andaluzji. To kwintesencja andaluzyjskości. Kolorowe stroje, charakterystyczne instrumenty takie jak gitara, tamburyn i kastaniety, ognisty taniec, rzewny śpiew. Wszystko to można kupić, usłyszeć, zobaczyć w Barrio de Santa Cruz. Nie trzeba wcale się wysilać, żeby doświadczyć tej kultury. Jest całkiem normalne, że mężczyźni siedzący obok ciebie w barze nagle zaczną zawodzić i klaskać w dłonie wybijając charakterystyczny, porywający to tańca rytm. Flamenco jest w Sewilli żywe. Koniecznie trzeba też pozaglądać w kute, żelazne bramy białych jak śnieg kamienic, aby przenieść się do mikro-dżungli czyli patia, gdzie bujna roślinność daje chłód i cień, a szemrząca w samym środku fontanna powoduje, że rozumie się natychmiast potrzebę sjesty.

 

 

3. Katedra.

Budowla z końca XV wieku jest ponad ludzką wyobraźnię, z zewnątrz nie wydaje się taka wielka, jak Katedra w Mediolanie, która nie ma bliskiego sąsiedztwa. Ta w Sewilli jest doskonale „wtopiona” w sąsiadującą architekturę. Tylko, gdy 10 minut idziesz wzdłuż jej ściany i jesteś dopiero w połowie drogi, orientujesz się, że coś tu nie gra 😉

Niestety, nie odkryliśmy wielu tajemnic, które skrywa. Świąteczny tłum oblegał ją przez kilka dni, a bilety w internecie skończyły się na kilka dni wcześniej. Smutek i żal. Ale też radość, że będzie po co wracać. Bo do Andaluzji wracać się chce.

Do Katedry przylega wizytówka Sewilli i koronny dowód jak silna była tu arabska kultura – wieża La Giralda, która jest jedynym ocalałym minaretem meczetu, który stał tu przed Katedrą. La Giralda jest wielka, to jaki musiał być tu meczet?

 

 

4. Plaza de la Encarnacion,

Wokół niego skupia się codzienne życie miasta, pełno tu młodych przesiadujących na schodach i w barach. Nas przywiodła tu niesamowita współczesna architektura. Bo oto na środku tego placu stoi konstrukcja kosmiczna – Metropol Parasol. Zaprojektowana przez niemieckiego architekta Jurgena Mayera stanęła na placu w 2011 roku i jest największą drewnianą konstrukcją na świecie. I jest biała. To wystarczy, żeby tam iść. Na taras widokowy wjeżdża się windą. Taras wije się sinusoidą po tej przepięknej konstrukcji i pozwala obejrzeć Sewillę ze wszystkich stron.

 

 

W Sewilli je się tapas. Praktycznie wszystkie bary i restauracje serwują ich ogromny wybór. Dla mnie to raj. Nie lubię na raz dużo jeść, skromna porcja tapas nie powoduje senności z przejedzenia i nie zabija portfela. Spróbować trzeba wszelkich owoców morza i ryb, a w szczególności dorsza, tortilla española, oliwek, papryczek i wielu innych, najfajniej zamawiać w ciemno, wtedy można odkryć niepowtarzalne, nieznane smaki.

 

 

W Sewilli spędzamy Sylwestra. Zatrzymujemy się we czwórkę na parkingu dla kamperów niedaleko centrum. Bartek, Mariana, my i koty śpimy w kamperze. W Sylwestra urządzamy sobie kamperową kolację, ryby, oliwki, oliwa, czym hiszpańska chata bogata. Jemy, pijemy wino i gadamy, gadamy i nagle, olaboga! zaraz północ! Zbieramy się szybko, bo do centrum mamy kawałek. Chcemy zamówić taksówkę. Zapomnij, nie sposób się dodzwonić. Przemierzamy więc puste miasto. Gdzie są wszyscy, do cholery??

Do placu z choinką docieramy tuż przed północą, ale dziwimy się, ponieważ prawie nikogo tu nie ma. Witamy nowy rok wraz z grupką innych ludzi. Ogólnie to mamy to gdzieś, bo we czwórkę świetnie się bawimy. Idziemy spacerem w kierunku Katedry. I wtedy ich widzimy. Tłum idący na nas, w przeciwną stronę. Całe miasto! Ok, świetnie, czyli Sewilczycy witają Nowy Rok przy Katedrze i idą w pochodzie w kierunku choinki. Hahaha.

A chcieliśmy zobaczyć jak jedzą 12 uvas czyli 12 winogron, po jednym na każdy miesiąc szczęścia w Nowym Roku. Zapomnieliśmy nawet tych winogron. Tylko jedno piwo w puszcze zamiast szampana i pierniczki z Lidla zabrane w pośpiechu z lodówki.

 

 

Pocieszamy się lodami. Wracamy z powrotem do kampera i dopiero wtedy widzimy jak grupki ludzi idą na bal. Wystrojeni w stroje wieczorowe, bardzo szykownie. Czyli oni idą na bal dopiero po przywitaniu Nowego Roku! Eureka! Śmiechu co nie miara. Jest 1:30. My Polacy, ludzie zgona o 22:00 🙂

Jutro Bartek z Marianą jadą do Lizbony, musimy wstać o ludzkiej porze. I tak było super. Sylwester w Sewilli zaliczony hahaha.

 

 

Tak to było w tej Sewilli.

 

K

 

 

 

 

 

 

 

 

2 myśli na temat “Sewilla – szalona mieszanka kultur”

  1. Nooo on raczej później ruszają na imprezy. Było to dla nas, zanim się zorientowaliśmy, bardzo stresujące. Na naszą powitalną prywatkę w Lizbonie na 20.00 zjawili się tylko Szwedzi (buuu!!! Nikt nas nie lubi). Koło 23.00 przyszli Portugalczycy, Hiszpanie około północy. O 2.00 ruszyliśmy w miasto, bo właśnie zaczynały się rozkręcać tańce w klubach ?
    PS Posłuchajcie sobie Yasmin Levy. Ona śpiewa głównie sefardyjskie pieśni w języku wypędzonych hiszpańskich Żydów – ladino. Taki miks sedardyjskiego z hiszpańskim okraszony flamenco.

    1. Znam ją dzięki Marcinowi Kydryńskiemu i Sjeście w Radiu 3. Pięknie śpiewa. Piękna muzyka.

Możliwość komentowania jest wyłączona.