Neapol – porzuć wszelkie oczekiwania

12 – 18 kwietnia 2018

 

Neapol to najbardziej nieeuropejskie miasto Europy, a jednocześnie historia kontynentu skupia się tu jak w soczewce. To miasto wymyka się wszelkim standardom, a jeśli przyjedzie się do niego wyposażonym w pełną gamę wyczytanych w internecie stereotypów i oczekiwań, miasto zbije je wszystkie prawdopodobnie już pierwszego dnia.

Neapol, miasto dzikie, miasto kontrastów, miasto skrajnych emocji, miasto brudu i czystości, miasto najwspanialszych ludzi pod słońcem, wreszcie miasto PIZZY!

To nie koniec słów – kluczy określających Neapol. Mam ich dużo więcej i mogłabym zapisać kartkę.

Kocham Neapol i mogłabym podróżować do niego ciągle.

Nienawidzę Neapolu i nie mogłabym w nim zamieszkać.

Taki on jest. Mój Neapol.

Przed pierwszą wizytą w tym mieście miałam głowę nabitą utartymi opiniami. Niebezpiecznie, Afryka dzika, brud, rozpadające się budynki, jak chcesz zobaczyć Neapol, to jak najszybciej, bo bieda go zniszczy, zamieni w slums. Uważaj, gdzie chodzisz, mafia jest wszędzie. Nie jeździj po Neapolu, bo stracisz auto.

Wszystko pękło jak bańka mydlana. Rzeczywistość jest rewersem powyższych haseł-jaseł.

Bezpiecznie, bardzo cywilizowana Europa, czysto i pachnie, brud nazwałabym artystycznym nieładem, budynki stoją od setek lat, nie ma biedy tylko proste życie, nie slums tylko życie ulicy, jest mafia i dlatego jest bezpiecznie i dlatego też jest artystyczny nieład ;-). Jeżdżenie kamperem po Neapolu to przygoda życia. Wszystkie auta w Neapolu są poobijane. Pizza jest pyszna i tania, knajpy czyste, że możesz jeść tę pizzę z podłogi, a w toaletach nie śmierdzi, w przeciwieństwie do naszego pięknego kraju nad Wisłą.

Pierwsze chwile w Neapolu, to nie zetknięcie tylko zderzenie. Idąc uliczkami centrum miasta miotają człowiekiem skrajne emocje. Natychmiast wpadasz w skomplikowaną grę miłości i nienawiści i tak pozostanie już do końca. Dla niektórych do końca życia. Neapolitańczycy darzą swoje miasto dokładnie takimi samymi uczuciami. Nie ma nic pośrodku, a obojętność to słowo w ogóle we Włoszech nieznane.

Dużo czasu zajmuje mi uporządkowanie tego, co tak naprawdę stanowi kwintesencję Neapolu. I absolutnie nie ma jednej takiej rzeczy. Jest tych rzeczy wiele i dopiero ich kakofonia, bo inaczej nie umiem tego nazwać, tworzy Neapol. A największym paradoksem jest to, że bez śmieci i bałaganu Neapol nie byłby sobą.

 

1) Śmieci

A więc zacznijmy od śmieci właśnie.

To poważny problem południa. Podobno, bo o tym otwarcie żaden Włoch z południa z tobą nie porozmawia, firmy wywożące śmieci należą do mafii. Mafia we Włoszech istnieje i ma się doskonale. Wiele z wielkich rodzin mafijnych weszła już w legalne interesy. Głównie inwestują w rynek nieruchomości, ale że mają macki włożone w najwyższe szczeble władzy, wchodzą również w interesy w sektorze publicznym, które, wiadomo, są intratnym, łatwym kąskiem.

Ale to nie wszystko. Na własne oczy widzieliśmy zwykłych ludzi rzucających pety, chusteczki, jakieś papierki wprost na ulicę, pod nogi. Niejednokrotnie, z samochodów jadących ulicą, wylatywały śmieci wszelkie, od skórek od bananów, przez papierki, po puste butelki.

Ale można spojrzeć na to z innej strony. Można zobaczyć społeczeństwo, zmęczone nie radzącymi sobie z mafią politykami, pozwalającymi na oddanie w ręce przestępców ważnych dla zwykłych ludzi usług, które powinno świadczyć gospodarne państwo swoim obywatelom. Śmietniki na południu Włoch, począwszy od Rzymu skończywszy na Sycylii, to dobro luksusowe. Nie znajdziesz ich, jak choćby w Polsce, przy przejściu dla pieszych, na przystanku czy zatoczce parkingowej przy drodze. Śmietników nie ma i już. Pełny kubeł wystawiony do wywózki na zewnątrz parkingu dla kamperów stoi tam kolejne trzy dni, a śmieciarki ani widu ani słychu.  I można uzmysłowić sobie wtedy, że to taka ich cicha manifestacja i sprzeciw. Ostatnia możliwość pokazania braku zgody. Bunt. Że może wreszcie ktoś coś z tym zrobi.

Ale nie robi. Bo mafia jest silna, politycy przekupni, a Włosi łatwowierni i szanujący tradycję. A tradycją jest, że rodziny prowadzą wielkie biznesy i na to jest całkowite przyzwolenie. To włoski standard. Każda restauracja, mały sklep, piekarnia, zakład mechaniczny, hotelik to biznesy rodzinne. Rodzina jest najważniejsza, a jeden drugiego broni jak lew.

Wróćmy do ulic Neapolu. Piękne jest to, że ludzie nauczyli się żyć z piętrzącymi się śmieciami i że one wrosły już w pejzaż miasta. Trudno to kochać, to jest ta cecha Neapolu, która mierzi zarówno turystę jak i mieszkańca. Ale im szybciej to zaakceptujesz, tym lepiej dla ciebie. Bo nerwy nie są zdrowe. A przecież świeci słońce, jest kawa i pizza, to po co się dąsać.

Piękne śmieci najlepiej oglądać w ścisłym centrum czyli pomiędzy ulicami Via Foria na północy a Via Nuova Marina na południu oraz w Quartieri Spagnoli na zachód od centrum.

 

 

 

Śmieciowy kożuch w uroczej marince

 

 

 

 

 

 

Poza uroczą starówką śmiecie nie wyglądają już tak egzotycznie.

 

 

 

 

 

 

 

2) Pranie

Bez suszącego się na zewnątrz prania nie ma Włoch, wiadomo. W Neapolu to już rodzaj ulicznej sztuki. Miejsca i sposoby na wywieszanie prania to temat na książkę. A sztuka ta nie jest prosta. Zimą w Neapolu często pada deszcz, a latem miasto doświadcza niewyobrażalnego smogu i kurzu, co my i nasz kamper odczuliśmy na własnej skórze. Do dziś wozimy na dachu neapolitański, żółty, tłusty smog, którego nie zmył żaden deszcz. Pranie jest więc przykrywane. Najlepiej sprawdza się folia lub brezent. Zastanawialiśmy się, ile dni schnie takie pranie.

Pranie suszy się więc na ulicy przed domem, na takich zwykłych, dwuskrzydłowych suszarkach domowych, na mikroskopijnych balkonach i wokół nich, za oknami, na podwórkach, wreszcie między budynkami na sznurkach przesuwanych za pomocą kołowrotków.

Najlepsze do studiowania prania będzie centrum i Quartieri Spagnoli.

 

 

 

 

 

 

Jak zabezpieczyć suszarkę przed wywrotką?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

3) Kapliczki

Figurki, obrazy, ołtarzyki to kolejny element zwariowanej neapolitańskiej mieszanki. Uwielbiam je, jest ich więcej niż gdziekolwiek indziej. Wszystkie są potrzebne i często widzieliśmy przechodniów zatrzymujących się na kilka sekund, aby dotknąć święty obrazek czy figurkę i pędzić dalej, nierzadko, na skuterze. Rozczulający widok. Czy są fanatykami? Nie sądzę, lubią swoje kapliczki i dbają o nie. Trudno ich nie lubić, przypominają podwórkowe figurki z warszawskiej Pragi. Love.

Styl kapliczek określiłabym jako barokowo-odpustowy. Często pięknie rzeźbione ołtarzyki ozdabiają kolorowe tkaniny, plastikowe kwiatki, świecidełka. Jest moc!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Piękny klomb również zasługuje na podziw!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

4) Ruch uliczny

Jeśli chcesz przeżyć na ulicach Neapolu zarówno jako przechodzień, jak i kierowca musisz wykazać się następującymi cechami: pewność siebie, nie tylko w gestach, ale i w oczach, spryt, refleks, i tu bluźnierstwo: zaufanie. Tak, musisz im zaufać, bo zasada ograniczonego zaufania w Neapolu i na całym południu po prostu nie działa! Więcej, ona powoduje niebezpieczne sytuacje. Bo skąd mają neapolitańczycy wiedzieć, co ci strzeliło do głowy, że nie wymuszasz pierwszeństwa tylko stoisz jak kołek i gapisz się błagalnie, że może wreszcie ktoś cię wpuści z podporządkowanej i licho wie, kiedy zdecydujesz się ruszyć. Tu się nie ustępuje, pierwszeństwo ma ten, kto szybciej wetnie się przed maskę samochodu lub koło skutera. Ruch idzie płynnie pod warunkiem, że nie stajesz na miłość boską! Auta parkują wszędzie, łącznie z przejściami dla pieszych i kawiarnianymi ogródkami. A skutery parkują nawet w domu.

Nie widziałam w Neapolu auta bez rysy i wgniecenia. Włosi są miłośnikami motoryzacji, ale na ulicach Neapolu rządzi starzyzna i minimalizm, bo tak jest praktycznie. Po co ci wielkie, nowe, drogie? Zaraz będzie porysowane, a i tak nie znajdziesz miejsca do parkowania. To po co ci to?

Skuterami, na azjatycką modłę, wozi się wszystko, a widok psa siedzącego na półce na nogi to standard. Często też jedzie pan i pani, a między nimi, wciśnięte jedzie dziecko. To nie koniec! Pod nogami kierowcy może jeszcze jechać plecak, piłka lub właśnie pies.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Myjnia skuterów

 

 

 

 

 

 

 

Wulkanizacja na chodniku, obok ruchliwa ulica. Wymiana opony w tempie jak na wyścigach F1.

 

5) Street art

Jeśli ktoś myśli, że Neapol to tylko bieda i rozpadające się budynki, jest w wielkim błędzie. Sztuka ma się tu bardzo dobrze, a sztuka ulicy pasuje do Neapolu jak do żadnego innego miasta. Stary, zniszczony Neapol pełen ruder, obdrapanych ścian, ciemnych zakamarków, starych bram ma warunki idealne dla street artu. Artyści czują się tu bardzo swobodnie. Warto zanurkować w miejskiej dżungli w poszukiwaniu obrazów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W Neapolu sztukę undergroudu wzięto dosłownie. Na stacjach metra funkcjonuje galeria sztuki współczesnej. Nie byle jaka. Warto zejść do podziemi. Galeria obejmuje stacje linii 1 od Garibaldi do Rione Alto i stacje linii 6 od Mostra do Margellina. Zwiedzamy stacje linii 1.

Najbardziej spektakularna instalacja znajduje się na stacji metra Toledo czyniąc ją najpiękniejszą stacją metra w Europie. Sufit i ściany wokół ruchomych schodów mienią się milionem niebieskich pikseli. Iluminacja zmienia kolor pod wpływem zmian natężenia promieniowania kosmicznego monitorowanego przez zamontowane na stacji urządzenie.  Wrażenia z wizyty są niezapomniane.

Oprócz mieniącego się błękitem sklepienia na stacji znajdują się również inne mozaiki przedstawiające sceny z życia patrona Neapolu – św. Januarego.

 

 

 

 

 

 

 

 

Stacja Municipio z pozostawioną na stacji podstawą Castel Nuovo

 

 

 

Stacja Universita

 

 

 

Płytki ze słowami powstałymi w XX wieku

 

Stacja Museo

Z Herkulesem spotkamy się niedługo w Muzeum Archeologicznym

 

Stacja Quatro Giornate

 

 

Stacja Vanvitelli

 

 

 

 

 

Stacja Dante

 

Stacja Garibaldi – jak miejska dżungla

 

 

 

 

 

6) Życie ulicy

Nigdzie w Europie tego nie doświadczysz. Życie ulic Neapolu nie jest modą młodych ściągniętą z undergroundowych dzielnic Nowego Jorku czy Berlina. To prawdziwe, proste, codzienne życie zwykłych ludzi, które wychodzi z domów na ulice. W zasadzie granica między domem a ulicą jest zatarta. Mycie podłogi nie kończy się na progu. Mop jedzie po bazaltowym bruku i sprząta również wąską ulicę przed budynkiem. Dlatego w wydawałoby się zapyziałych, ciemnych uliczkach miasta pachnie. Nie przesadzam. Sprawdziłam to moim osobistym psim nosem, który często nie pozwala mi maszerować w ciekawe dla mnie miejsca, bo zmysłem węchu natura obdarzyła mnie zbyt łaskawie. Tutaj mogę walić jak w dym. Czasami aż głupio maszerować po dopiero co wyczyszczonej ulicy, gdzie każde drzwi otwarte są na oścież i widać co ludzie oglądają w telewizji i co jedzą.

Przed budynkami stoją krzesła, stoły, jakieś szafki, suszy się wspomniane już pranie. Ktoś komuś przywozi skuterem zakupy podjeżdżając wprost do krzesełka, na którym siedzi, jak na tronie, sędziwa seniorka. Widzieliśmy jak chłopak wkładał do wiadra gazetę i pieczywo, które dziadunio wciągał na balkon znajdujący się na piętrze. Ludzie sobie pomagają, to nie moda, to kultura.

Bary stanowią natomiast naturalne przedłużenie ulicy. Otwarte są na oścież, ludzie siedzą na prowizorycznych siedzeniach ze skrzynek, pudeł, wprost na krawężniku czy schodach. Bar zaczyna się w środku, a kończy na zewnątrz. Żeby zamówić drinka nie trzeba wchodzić do środka. Wystrój neapolitańskich barów to kolejny temat – legenda. Są raczej zwykłe, ekstrawagancji tu mało, ale każdy inny i jedyny w swoim rodzaju. Niektóre nawet przaśne.

Stragany to kolejny element ulicznego życia. Są bardzo popularne. Ludzie sprzedają wszystko, od okularów słonecznych po stare książki.

 

 

 

 

 

 

Najlepsze wnętrze baru w naszym rankingu

 

 

 

To ścisłe centrum. Pod tym pomnikiem codziennie stoi ta sama grupa rozgadanych mężczyzn.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

7) Jedzenie

Czyli najważniejsze!

Jedzenie w Neapolu jest tak samo ważne jak w całych Włoszech. Z tą różnicą, że żyjący skromnie mieszkańcy Kampanii oczekują posiłku niedrogiego. Jednak niskie ceny absolutnie nie oznaczają gorszej jakości. Jedzenie w Neapolu jest pyszne. Paradoksem jest, że im dalej na południe Włoch, tym kuchnia staje się mniej zdrowa i cięższa. Dużo się smaży, sosy stają się bardziej zawiesiste, pojawia się więcej wieprzowiny. Ale to tylko w porównaniu do kuchni pozostałych regionów Włoch. Dla Polaka dania z Neapolu to wciąż kuchnia śródziemnomorska, której daleko do naszej pod względem zawartości tłuszczu.

W Neapolu zaczyna się przygoda z popularnym ulicznym jedzeniem południa – wszelkiego rodzaju smażonymi kulkami, stożkami, walcami i różnymi innymi kształtami, które pod warstwą usmażonej, rumianej skórki ukrywają nadzienia z ryżu lub makaronu z różnymi dodatkami: serem, warzywami, mięsem. To tzw. arancini. Poza tym mamy smażoną pizzę, którą serwuje się zarówno w lokalu, jak i w postaci mniejszych porcji z budki przed pizzerią. Popularne są calzoni fritti, czyli pierogi z ciasta na pizzę z nadzieniem smażone w głębokim tłuszczu, a właściwie oliwie. Nadzienie to ser, mięso, pomidory, ryby, owoce morza. To co na pizzy ląduje też w pierożku.

Nie jesteśmy miłośnikami arancini, za to calzoni uwielbiamy. Na takiej kuchni pupy i brzuchu rosną szybko, co widać w zmienionych nieco kształtach mieszkańców południa, które na Sycylii są już naprawdę bogate 😉

 

 

 

arancini

 

calzoni fritti

 

 

Na samym dole „baba” – neapolitańskie ciastko ponczowe. Słodkie do bólu.

 

Jednak najważniejszym skarbem Neapolu jest pizza, a w zasadzie jej lokalna odmiana – pizza napoletana, której receptury i składników chroni specjalny urząd. Aby pizza mogła być nazwana neapolitańską, składniki, z których powstało zarówno ciasto jak i dodatki muszą pochodzić z Kampanii i musi być upieczona w tradycyjnym piecu opalanym drewnem.

Pizza neapolitańska serwowana przez najbardziej tradycyjne pizzerie jest dość ciężka i nie jest chrupiąca. Ciasto jest miękkie i puszyste i rozpływa się w ustach. Zawdzięcza to długiemu wyrabianiu i odpoczywaniu, przez co jest napowietrzone. Menu restauracji jest z reguły długie, ale to zwykle trzy pierwsze pozycje stanowią podstawę diety mieszkańców. Wyznają oni bowiem zasadę „mniej znaczy więcej”. Ciężko jest zaakceptować pizzę składającą się z sosu pomidorowego, kilku plasterków czosnku, szczypty suszonego oregano i kilku kropel oliwy (pizza marinara). Trudno, dopóki się jej nie spróbuje. To niewiarygodnie jak można poczuć się szczęśliwym za cenę 3,5 Euro i to bez mozzarelli!

W Neapolu nauczyłam się rozłączać sos pomidorowy od mozzarelli. Bo drugą pizzą, dla której zabijam to pizze bianche czyli pizza biała, najlepiej sama mozzarella, a po upieczeniu połówki pomidorków koktajlowych (pomodorini). Pizza będzie lepsza, gdy zastąpi się mozzarellę z mleka krowiego (fior di latte) mozzarellą z mleka bawolego (mozzarella di bufala). Istnieje pizza bez sosu pomidorowego i jest wyborna. Koniecznie trzeba spróbować!

Szczerze zachęcam do pierwszych prób z pizzą neapolitańską w obrębie kilku pierwszych pozycji z menu. Zasada jest prosta: max trzy składniki. Bo chodzi o to, żeby poczuć smak ciasta. Oto cała tajemnica.

Aby spróbować prawdziwej pizzy neapolitańskiej wystarczy wejść do pierwszej, lepszej pizzerii. Jednak internety i lokalsi mówią, że prawdziwej spróbujesz tylko w Di Matteo na Via dei Tribunali. Wieczorem trzeba czekać na stolik nawet pół godziny, pod lokalem zawsze kłębi się tłumek. Zapisy na stolik odbywają się na kartkach. Kelner wywołuje po imieniu. Idzie to sprawnie. Oczekiwanie umilą arancini z gabloty przed knajpą i drinki z okienka obok. Byliśmy, sprawdziliśmy. Tanio, pysznie, wesoło. Pizza typowa neapolitańska czyli puszyste ciasto, świeże składniki. Lokal ma prosty wystrój, nie oczekuj elegancji. Lokalne wino i wszechobecne piwo Stella poprawią smak pizzy. Nie zdziw się rachunkiem, to nie pomyłka, to Neapol 😉

 

Pizza Marinara

 

 

Lokal z pizzą na wynos, jakich wiele na ulicach Neapolu

 

Przepis na spaghetti napoletano dostajemy od przecudownego Rino, którego poznajemy pod bramą kempingu, a który wozi nas po Neapolu swoją wypasioną furą – Fiat Panda. Rino podaje przepis na sos.

Na oliwie podsmaż przez kilka minut połówki pomidorków koktajlowych. Gdy puszczą sok, dodaj ugotowane spaghetti i kilka listków bazylii. Na talerzu posyp parmezanem. Możesz do pomidorków dodać ostrą papryczkę, jak lubisz podostrzyć.

Koniec przepisu. Smacznego.

Znany to przepis, ale wydawał mi się zbyt prosty, aby był dobry…

To spaghetti jemy w kółko do dziś i nie może się znudzić.

 

 

8) Kościoły Neapolu

Mimo magnetycznego życia ulicy warto zaglądać do świątyń Neapolu, które ukrywają się za pokrytymi wieloletnim smogiem fasadami. Wnętrza kościołów skrywają bezcenne skarby z różnych epok. Na nas największe wrażenie zrobiło ogromne, barokowe wnętrze katedry oraz przeciwnie, malutkie, ale niesamowite i tajemnicze wnętrze kaplicy Sansevero.

 

Katedra

Katedra Santa Maria Assunta z neogotycką fasadą i barokowym wnętrzem to pani piękna i tajemnicza. W kaplicy św. Januarego znajduje się najważniejsza relikwia Neapolu – krew św. Januarego. Od 600 lat trzy razy do roku zakrzepła krew staje się znów płynna. Jeśli cud nie dokona się, oznacza to złą wróżbę. Krew została zakrzepła w roku 1944 i w 1980. Pierwsza sytuacja poprzedziła wybuch Wezuwiusza, druga, trzęsienie ziemi.

Wystrój kaplicy to przykład baroku neapolitańskiego, który wydał nam się najbardziej wariackim z baroków. Nie widzieliśmy jednak wtedy jeszcze baroków z kościołów w Palermo…

Koniecznie trzeba zejść do krypty. Renesansowa kaplica z pomnikiem klęczącego papieża funduje mistyczne doznania.

 

 

Relikwie świętych. Skład części ciała.

 

Krypta

 

Krypta

 

Kaplica św. Januarego

 

 

 

 

 

 

Kościół Gesu Nuovo

Fasada nie zapowiada wnętrza. Surowa, najeżona szarym kamieniem fasada mi się akurat podoba ze względu na swoją prostotę i odmienność. Wnętrze oblane złotem, marmurem, sztukateriami przyprawia o zawrót głowy.

 

 

 

Kościół di Santa Clara

Naprzeciw Gesu Nuovo, za bramą stoi gotycki kościół św. Klary. Na jego szczęście został pozbawiony większości obciążających go ozdób i dziś cieszy oko swoją klasyczną, lekką formą. To piękna świątynia, w której można odpocząć.

 

 

Kościół San Domenico Maggiore

Wspaniały, gotycki kościół z renesansowymi rzeźbami i barokowymi sztukateriami. Niezwykła świątynia, Efekt WOW na wejściu do samej podłogi 😉

 

 

Capella di Sansevero

Niedaleko san Domenico znajduje się wielki skarb Neapolu – kaplica Sansevero. Niezwykłe to miejsce. Niegdyś znajdowało się tu laboratorium alchemika, księcia Raimonda di Sangra. Po obłożeniu go ekskomuniką za uprawianie czarnej magii w pracowni naukowca powstała kaplica. Dziś na dolnym poziomie niewielkiego budynku można oglądać modele wnętrza ludzkiego ciała i narzędzia do badań.

Mała kaplica Sansevero jest tak wypełniona rzeźbami, że praktycznie nie ma płaskiej ściany. Rzeźb starczyłoby na wyposażenie dwóch kościołów. Późny barok neapolitański w czystej postaci. Najważniejsza rzeźba znajduje się pośrodku kaplicy. To Cristo Velato – Chrystus nakryty całunem. Rzeźba tak realistyczna i tak potwornie smutna, że łzy same napływają do oczu. Sztuka rzeźbiarska na granicy absurdu. Fałdy cienkiej tkaniny na twarzy Chrystusa, dobrze widoczne rysy pod nią, martwe, wiotkie ciało umęczone cierpieniem. Nie można oderwać wzroku od tej niezwykłej rzeźby.

Zdjęcia do obejrzenia w internecie. W kaplicy panował taki ścisk, że postanowiliśmy skupić się na oglądaniu.

 

9)  Narodowe Muzeum Archeologiczne w Neapolu

Neapol nie ma wielu muzeów, ale to jedno nadrabia wszystkie straty. Uchodzi za jedno z najważniejszych na świecie. Kto ma zamiar zwiedzać Pompeje lub Herkulanum, wizyta tu będzie właściwym początkiem, bo zgromadzono w nim najważniejsze znaleziska z odkopanego miasta. A kto nie ma zamiaru zwiedzać Pompei, to wizyta w muzeum z powodzeniem zastąpi mu wycieczkę pod Wezuwiusz.

Muzeum to kilka pięter pięknej przygody ze starożytnością z Włoch i Egiptu.

Największe wrażenie robią gigantyczne rzeźby rzymskie z regionu Kampanii oraz ze zbiorów rodziny Farnese, które oglądać możemy dzięki inicjatywie Karola III Burbona.

Król, który w XVIII wieku zasiadał na tronie w Neapolu zainicjował wykopaliska pod Wezuwiuszem oraz przeniósł do Neapolu wielką kolekcję rodzinną odziedziczoną po swojej matce Elżbiecie Farnese.

Do muzeum przywożono znaleziska archeologiczne z całego południa Włoch jak i od prywatnych darczyńców.

Las gigantycznych rzymskich kopii greckich posągów powoduje, że człowiek czuje się jak liliput w krainie Guliwerów.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oczko się oberwało temu misiu

 

 

 

 

 

 

 

 

W części poświęconej Pompejom znajduje się makieta przedstawiająca miasto wykonana w XIX wieku. Wyświetlany jest film przedstawiający historię i codzienne życie mieszkańców tego przedziwnego miejsca, które cały czas fascynuje świat, a wykopaliska ciągle tam trwają i odkrywają co raz to nowe tajemnice. W salach wystawowych obejrzymy niezwykłe mozaiki przewiezione z bogatych domów, jakich odkryto wiele w Pompejach i Herkulanum, jak również rzeźby i malowidła ścienne, jakimi były ozdobione wszystkie wnętrza budynków w mieście.

Nikt nie wie ile skarbów z Pompei rozsianych jest po świecie. Gdy kilka wieków temu (w XVII wieku) zaczęto tam kopać, nikt nie kontrolował rabunkowego procesu. Dopiero pod koniec XVIII wieku zaczęto ewidencjonować i ograniczać dostęp do obszaru wykopalisk. Najwięcej eksponatów możemy obejrzeć właśnie w Neapolu.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Perełką Muzeum w Neapolu jest Gabineto Secreto, część wystawy przeznaczona tylko dla dorosłych. Bezwstydne według współczesnych mozaiki, malowidła, rzeźby czy przedmioty codziennego użytku stanowiły naturalny wystrój ówczesnych wnętrz, a symbol fallusa przynosił szczęście i dobrobyt domowi i jego mieszkańcom.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

10) Ludzie

Ciężko spotkać wkurzonego, strapionego, smętnego czy znudzonego mieszkańca Neapolu. Co jest w tych ludziach? Ile mają energii? Ile mają cierpliwości?

Znosić na co dzień niekończący się pęd aut, kurz, smog, tony śmieci, upał przez większość roku. I to wszystko bez cienia złości na twarzy.  Posłanie uśmiechu to coś, co ci ludzie robią naturalnie. To wstęp do poznajmy się, porozmawiajmy. Na to zawsze jest czas.

Może Wezuwiusz jutro się przebudzi i nie będzie już nas?

Spotkania w Neapolu są urocze. Stoicki spokój pana opiekującego się kempingiem. Nie wiemy jak miał na imię. Codziennie witał nas uśmiechem i to kilka razy, zagadał, zapytał czy wszystko w porządku, czy czegoś trzeba. Hasło butla gazowa do wymiany? Kiedy? Teraz, za godzinę, jutro? Proszę bardzo, no problemo, już działamy. Zawsze pełny banan na twarzy.

Gdy pierwszego dnia czekamy na przystanku pod kempingiem na autobus, który na styl włoski, spóźnia się, zatrzymuje się jakieś auto i obcy nam człowiek krzyczy: wsiadajcie, znam was z kempingu, ja tam pracuję, podwiozę was do metra! Pan, który stoi z nami musi zostać, bo chce jechać gdzieś indziej, tłumaczy nam za chwilę kierowca, gdy wygodnie siedzimy w aucie. Pan uśmiecha się serdecznie i tłumaczy jak najlepiej iść do metra i, że nas poznaje z kempingu. Pierwszy raz widzimy go na oczy, ale on wie, że my dos polacos 🙂 Ile za ten kursik? Nic, zero, przecież jechał po drodze. Miłego dnia! Do widzenia!

No problemo.

Pod bramą kempingu parkuje samochodzik, widzimy go, gdy przyjeżdżamy i gdy kolejnego dnia wracamy z miasta. Wtedy zagaduje nas Rino. Prostym językiem włoskim, który na szczęście rozumiemy, informuje, że tu pracuje, wozi ludzi. Może nas zawieźć do metra albo na wycieczkę w fajne miejsca. Czy chcemy? Pewnie, że chcemy. Koszt? Taxi do metra i z powrotem 5 Euro, wycieczka 15 euro za dwie osoby. O której chcecie? Każda godzina ok, no problemo. Trzeba odebrać, zadzwońcie pół godziny wcześniej, będę czekać przy metrze. No problemo, tutto bene.

Witamy na południu Włoch. No problemo.

Rino zabiera nas w miejsca, których nie znamy, oddalone od centrum. Na punkty widokowe przy zamku Sant Elmo i  za miastem do Parco Virgiliano, do dzielnicy Vomero, jakże innej niż pozostałe części Neapolu, czystej i eleganckiej. Pokazuje fryzjera, gdzie Polak obcina mu co miesiąc włosy, pokazuje, gdzie są najlepsze ryby i gdzie najlepsze mięso, gdzie się wychował i gdzie lubi jeść. Podaje przepis na swoje ulubione spaghetti. Wszystko mieszanką włoskiego z hiszpańskim. Po angielsku Rino zna słów zero. Spędzamy z nim cudowne przedpołudnie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kolejne zaskakujące spotkanie, tym razem na ulicach starego miasta.

Przyglądam się plakatowi z informacją o wystawie w kościele. Obok stoi grupa elegancko ubranych, starszych pań, które żywo o czymś dyskutują. Widząc moje zainteresowanie płynnie przechodzą na angielski i tłumaczą mi co to za wystawa i w jakim kościele. Jest tam też Caravaggio. Idź tam koniecznie! Tylko już nie dziś, bo zaraz zaczyna się tam koncert, właśnie na niego idziemy. Jutro przyjdź, czynne od 9:00 do 20:00. Warto. Uśmiech. Good bye. Arrivederci bella!

 

I jeszcze jedno.

Wieczorem wstępujemy do pierwszej lepszej knajpki na drinka. Przy barze siedzi elegancki, starszy pan i rozmawia z młodą barmanką, która jest cała w kolczykach i tatuażach. Widać, nie przeszkadza mu to zupełnie, uśmiechają się, rozmowa jest serdeczna, tak na ucho o jedzeniu, bo o czym by innym?!

Zamawiamy. Pan zagaduje idealną angielszczyzną, skąd jesteśmy, jak nam się podoba Neapol. Jest szczerze nas ciekawy. Mówimy o naszych wrażeniach, że my Włochy kochamy i Neapol też bardzo i jedzenie i pizzę i nawet ten zgiełk nam nie przeszkadza. Pan wywraca oczami. Mówi, że próbował rzucić to cholerne miasto, ale zawsze wraca, bo kocha je i nienawidzi jednocześnie. Skoro Nowy Jork nigdy nie śpi, to co mają powiedzieć neapolitańczycy? Śmieje się. Zgadzamy się z nim. Polskę zna. Ceni Solidarność i Wałęsę i oczywiście Grande Pappa. Jedyny, niepowtarzalny, najważniejszy dla wielu, zmienił Włochów, wszyscy go kochają.

Ruch Solidarności to w ogóle ciekawostka, bo wspomina też o nim Rino. Mówi, że w Neapolu bardzo jest znany i może uda nam się spotkać w jakimś miejscu logo, które ludzie chętnie wywieszają. Nie spotykamy, ale w przewodniku też znajduje o tym wzmiankę i nawet nazwę baru, gdzie logo wisi. Ostatecznie zapominamy go poszukać. Następnym razem go odnajdziemy 😉

Nie zdradzamy, co dziś z tym logo robi się w naszym kraju… Wstydzik by był i przykrość dla nich.

 

 

 

11) Symbole Neapolu

 

Pulcinella

Najważniejszy jest oczywiście Poliszynel. Szukaj uważnie i zaglądaj w bramy, a trafisz na brzydala z pryszczami i wielkim nosem wypolerowanym na złoto. To symbol, który odzwierciedla duszę Neapolu. Jest to postać z włoskiej komedii dell’arte nie budząca pozytywnych emocji, ani dobra ani zła, gburowata, garbata o dziwacznym głosie i zachowaniu. Jest nieludzki i egoistyczny. Neapol?

 

 

 

Czerwona papryczka

To w zasadzie rożek, który ma przynosić szczęście, dobry los, fortunę. Może to być papryczka, może też być czapką Poliszynela, a może rogiem obfitości, który trzyma kolejny symbol Neapolu – egipski Bóg Nilu.

 

 

Szopki

Najwięcej papryczek i wszelkich innych pamiątek najlepiej szukać na ulicy szopek. To kolejny symbol Neapolu. Na Via San Gragorio Armeno szopki wyrabia się i sprzedaje cały rok. Praca wre w bramach i podwórkach, gdzie w malutkich zakładach rzemieślnicy ręcznie wytwarzają konstrukcje szopek, wszelkie elementy i figurki. Szopki są od malutkich, takich na półkę, po gigantyczne wielkości regału. Szopki świecą, płyną w nich rzeki, tryskają fontanny, ludzie i zwierzęta się poruszają. Figurki do szopek to często znane postacie z życia włoskich elit, świata polityki, celebrytów. Ich twórcy bywają bezlitośni. Przypomina mi to polską tradycję corocznej, telewizyjnej szopki polskiej.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

W Neapolu zostajemy do momentu zmęczenia materiału. Chcemy się nim porządnie nacieszyć, pochłonąć jak najwięcej, żeby starczyło do kolejnego spotkania. Neapol zostaje w nas, czerpiemy z niego każdego dnia. To wspaniałe miejsce na ziemi.

 

Czas ruszać dalej. Daleko nie jedziemy. Wezuwiusz wzywa.

 

P.S.

Jest połowa kwietnia, we Włoszech są już truskawki.

 

 

K

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2 myśli na temat “Neapol – porzuć wszelkie oczekiwania”

  1. To najlepszy post z tych, które fotąd czytałam. Ale w części o Muzeum Archeologicznym musiałam po obejrzeniu zdjęć jeszcze raz wrócić do tekstu i upewnić się, że to rzeczywiscie było Muzeum Archeologiczne ???

Możliwość komentowania jest wyłączona.